Chcesz zostać autorem publikacji naukowej? Rosjanie Ci to załatwią
Problemy z rzetelnością informacji naukowej są znane nie od dzisiaj. Dotychczas informowaliśmy o drapieżnych wydawnictwach pseudonaukowych publikujących wszystko, za co im się zapłaci. Teraz pojawiło się nowe zjawisko. Okazuje się, że jedna z rosyjskich witryn sprzedaje... autorstwo artykułów naukowych, które mają zostać opublikowane.
Firma o nazwie International Publisher oferuje do sprzedaży miejsca na listach autorów artykułów wymienionych m.in. w bazach Scopus czy Web of Science. Dziennikarskie śledztwo wykazało, że w tej chwili gotowych są do publikacji 344 artykuły, których autorstwo można sobie kupić. Wiadomo, że 73 z tych artykułów mają zostać opublikowane w pismach wydawanych w Indiach, 54 mają być wydane w Wenezueli, 48 w USA, 33 w Rosji i 28 w Pakistanie. Przedstawiciele International Publisher twierdzą, że wszystkie artykuły zostały już zatwierdzone do publikacji.
Jednak to, co bardziej niepokoi od działalności takich organizacji jak International Publisher jest fakt, że znajdują oni klientów. Autorzy bloga retractionwatch.com, którzy tworzą bazę danych artykułów naukowych jakie zostały po publikacji poprawione lub z różnych powodów wycofane, informują, że mają dowody na to, iż 10 000 naukowców zapłaciło za dopisanie ich jako autorów ponad 2000 artykułów, z którymi tak naprawdę nie mieli niczego wspólnego. Dowiedzieli się oni również, że wpisanie nazwiska jako głównego autora artykułu kosztuje nawet 500 USD.
Nazwisko nieuczciwego naukowca może trafić nawet do znanego pisma naukowego. Jak to możliwe? Często wystarczy, że z pracownikiem wydawnictwa skontaktuje się oszust podający się za głównego autora publikacji i poprosi o dopisanie współautora, o którym wcześniej zapomniał wspomnieć. Jako, że chodzi tu o artykuły, które są właśnie przygotowywane do publikacji i przeszły już weryfikację, nazwisko może zostać dodane bez wzbudzania podejrzeń czy pytań ze strony recenzentów.
Komentarze (11)
thikim, 23 lipca 2019, 17:28
Clickbajt. Tak samo załatwiano to już w innych krajach.
Bardziej jednak istotna od tego kto pisze jest treść tych artykułów.
Przecież powszechne jest dopisywanie do artykułów ludzi ze swojego środowiska - za odwzajemnienie tej usługi...
Więc nie dowodzą niczego czego by ludzie ze środowiska naukowego nie znali.
I jeszcze inna sprawa że te konieczność produkcji tych wszystkich punktów uczyniła z niektórych naukowców prawdziwe oficyny wydawcze
Odkąd za naukę wzięły się państwa, odkąd rzesze ludzi idą na studia - wszystko runęło na łeb na szyję.
radar, 24 lipca 2019, 01:00
O ile wydaje się to logiczną konsekwencją systemów punktowych (jak wspomniałeś) to i tak mnie to jakoś szokuje, zwłaszcza, że chodzi o naukę na skalę światową, a nie tylko w Polsce. Jakim cudem jest to akceptowalne ot tak?
Gość, 24 lipca 2019, 07:00
Hmm...patrząc ile dopłacać z własnej kieszeni na wydania artykułów, korekty językowe, odczynniki, ale i samo opublikowanie, chetnie sprzedalbym miejsce np. 2-3 wspolautorom, byle z innej dyscypliny. ..to efekt reformy. ..promowanie kombinujacych, nie pracujących
tempik, 24 lipca 2019, 10:21
Ja nie widzę tutaj żadnego dramatu. Zresztą zjawisko jest stare jak świat, wymienię choćby Edisona. Jeśli jeden student pisze prace magisterską po nocach a drugi imprezuje bo kupił sobie gotową to moralnie można człowieka rozliczać, ale dla nauki to jest bez znaczenia, liczy się treść i efekt pracy, a kto ja wykonał nie ma żadnego znaczenia.
radar, 24 lipca 2019, 22:50
No niby tak, ale dla "świata" ma to znaczenie, postaram się jak mogę nie wplątywać tu pewnych wątków, ale przecież taki człowiek może być potem uważany za autorytet, a przecież jest właściwie jest jego przeciwieństwem :/ Pamiętam, że jak pracę piszą/robią studenci to jako "prowadzący" na pierwszym miejscu podpisuje się prof/dr, to samo z habilitacją, ale wtedy zakładamy, że ten prowadzący faktycznie zna się na tym temacie i miał/mógł mieć wpływ na jej kształt, pomóc w osiągnięciu sukcesu. A tu?
tempik, 26 lipca 2019, 13:09
Ale to bardziej dotyczy spraw społeczno-uczelniano biurokratycznych. W samej nauce nie ma miejsca na autorytety. Jest jakieś badanie/wynalazek więc musi być dowód/empiryczne potwierdzenie. Więc nawet największy autorytet nie wmówi mi że 2+2=5, chyba, że przedstawi dowód. Tak samo nie kupię latającego dywanu który nie lata mimo zapewnień autorytetu, że to możliwe. Nauka to suche dające się potwierdzić fakty, a autorytety to kwestia wiary i scedowanie własnej niewiedzy na kogoś co niby kuma temat
radar, 26 lipca 2019, 14:11
A no tak, pewnie tak, j/w, punkty etc., do tego liczba cytowań, etc.
No, nie mogę się zgodzić. Krytyka uznanego Pana profesora "coś znaczy", więc nie jest to takie proste.
boś techniczny? Mat-fiz, biol-chem, może jeszcze coś, a pomyśl o ekonomii (z pewną dozą przesady), socjologii, psychologii, generalnie tam 2+2 może się równać kopytko
tempik, 26 lipca 2019, 14:48
masz racje, zapomniałem że są dziedziny gdzie coś może być w połowie pełne lub w połowie puste i można 2 przeciwstawne i poprawne doktoraty na ten temat zrobić
w takich sytuacjach rzeczywiście kupienie pracy, albo doklejenie się do współautorów, aby wyrobić sobie autorytet ma sens.
ex nihilo, 27 lipca 2019, 03:50
A w fizie nie można?
Jajcenty, 27 lipca 2019, 09:44
Uprasza się o nie rujnowanie mojej wizji świata. Owszem, możemy walnąć rozprawę o flogistonie a potem o tlenie, ale tylko jedna, albo żadna zostanie jako prawda. There can be only one! (truth )
radar, 27 lipca 2019, 19:49
No wiesz, jak tak teraz pomyślę to i ex nihilo ma trochę racji. Są działy fizyki gdzie właściwie trochę (?) się dywaguje, np. Astro fizyka.
Odnoszę wrażenie, że mogą być tacy ludzie j/w ;P
ex nihilo, 28 lipca 2019, 04:33
Poprawny doktorat nie jest równoznaczny z "prawdą" w sensie fizycznej realności. Najlepiej widać to w fizyce matematycznej, gdzie istotne jest rozwiązanie jakiegoś problemu, trochę na zasadzie "a co będzie jeśli...", nawet ze świadomością, że pdp fizycznej realności tego jest minimalne.
A poza tym w fizyce już od dawna nie obowiązuje logika klasyczna.