Żelowy ratunek dla głosu
Amerykańscy naukowcy i lekarze opracowali syntetyczny materiał do odtwarzania elastyczności strun głosowych, zniszczonych przez chorobę lub w wyniku naturalnego procesu starzenia. Ponieważ testy na zwierzętach wypadły dobrze, wynalazcy mają nadzieję, że zastrzyki ze sztucznej tkanki trafią na listę usług medycznych już w niedalekiej przyszłości.
Żel [...] ma podobne właściwości jak materiał występujący w ludzkich strunach głosowych - drga w odpowiedzi na zmiany ciśnienia powietrza - tłumaczy prof. Robert Langer z MIT-u.
Jeśli ktoś (np. nauczyciele czy śpiewacy) nadmiernie eksploatuje struny głosowe, rozwija się sztywna tkanka bliznowata. Dokładnie to samo dzieje się podczas starzenia, dlatego starsze osoby często mówią ciszej i mają chropowaty głos. Do uszkodzenia strun głosowych może też dojść w wyniku intubacji oraz w przebiegu nowotworów. Mimo że za przyczynę ok. 90% przypadków utraty głosu należy uznać właśnie zmniejszenie elastyczności, do tej pory nie istniały metody jej przywracania.
Po przetestowaniu różnych kandydatów ekipa Langera skoncentrowała się ostatecznie na polietylenoglikolu 30 - PEG30. Żel PEG30 jest w stanie drgać z częstotliwością 200 razy na sekundę, co odpowiada częstotliwości drgań kobiecych strun głosowych podczas rozmowy.
W przyszłości żel będzie wstrzykiwany do strun głosowych przez lekarza, najpewniej laryngologa. Postać sztucznej tkanki będzie zależna od sposobu wykorzystywania głosu przez pacjenta. W bardziej stabilnej, sztywniejszej wersji dla większości ludzi mielibyśmy do czynienia z polimerem usieciowanym (z silniej powiązanymi cząsteczkami PEG). W przypadku śpiewaków stosowano by luźniej powiązaną postać żelu: większa elastyczność pozwalałaby wydawać wyższe dźwięki. Ponieważ żel ulega degradacji, rocznie chorzy przechodziliby od 2 do 5 iniekcji - tłumaczy dr Steven Zeitels, współpracownik Langera.
Badania na zwierzętach sugerują, że materiał jest bezpieczny. Testy kliniczne z udziałem ludzi mogłyby się więc zacząć w połowie 2013 r. Pacjenci Zeitelsa, m.in. Julie Andrews, brytyjska aktorka i piosenkarka, która po nieudanej operacji krtani w 1997 r. utraciła 4-oktawowy głos, założyli niedochodową organizację The Voice Health Institute. Finansuje ona badania obu panów.
Komentarze (3)
El Tolako, 26 sierpnia 2012, 21:58
"Badania na zwierzętach
sugerują, że materiał jest
bezpieczny."
Jeżeli to ma być tak bezpieczne jak lek przeciw biegunce- Clioquino, który latach 60 XX w spowodował ślepotę bądź paraliż dziesiątek tysięcy ludzi; czy Taltrimida-lek który zgodnie z założeniami miał powstrzymywać napady padaczkowe tak na prawdę je wzmagał to wolę zostać niemową niż ryzykować dla wątpliwego środka.
Pozatym wbijanie co kilka miesięcy igły w gardło nie napawa mnie optymizmem.
Piotr_, 27 sierpnia 2012, 20:28
To między innymi wspomniane przypadki wpłynęły na zaostrzenie wymogów wobec produktów farmaceutycznych i wydłużenie testów klinicznych. Najnowsza substancja zwalczająca grypę de facto powstała kilkanaście lat temu, a potem przeszła bardzo długotrwałe i szczegółowe testy, żeby stwierdzić, czy jest względnie bezpieczna.
Oczywiście nie ma leków bez skutków ubocznych, ale ciągle się je (skutki uboczne) redukuje - substancja dopuszczona do obrotu lekami nie położy pokotem tysięcy ludzi.
Przecież koncern farmaceutyczny nie dopuści do masowych odszkodowań.
P_.
mikroos, 27 sierpnia 2012, 22:48
@El Tolako
Już sam fakt, że musisz powoływać się na badania sprzed PIĘCDZIESIĘCIU LAT pokazuje, jak bardzo nie masz pojęcia, o czym mówisz