Światło zielone - proszę zjadać
Konsumenci trafniej typują zdrowe produkty, jeśli przy ich oznaczaniu zastosowano system przypominający sygnalizację świetlną. Radzą sobie z tym lepiej niż z procentami, które odzwierciedlają, jaka część dziennej normy białek, tłuszczów itp. znalazła się w jednej porcji ciastek lub napoju.
Na razie informacja o składzie i właściwościach odżywczych jest prezentowana chaotycznie. Nie ma standardowego podejścia, a różne kraje próbują sobie z tym radzić na własną rękę. Na niektórych towarach tabelkę umieszcza się z przodu opakowania, by była lepiej widoczna, lecz na części opakowań nie ma jej w ogóle. Dodatkowo sprawę komplikuje wielość systemów prezentowania danych na temat produktu. Kwestię tę, na szczęście wraz z rozwiązaniami, poruszono na Europejskim Kongresie Otyłości.
Bridget Kelly, dietetyczka z Cancer Council w Nowej Południowej Walii, i jej zespół postanowili sprawdzić, jaki system oznaczania produktów jest najskuteczniejszy i najchętniej akceptowany przez konsumentów. Cztery warianty – dwa ze światłami i dwa z procentami - przetestowano na 790 Australijczykach. Chodziło o określenie ich preferencji i tego, do jakiego stopnia są w stanie porównać właściwości prozdrowotne fikcyjnych towarów żywnościowych. Pojedyncza osoba stykała się z jednym tylko typem etykietowania. Dzięki temu można było ocenić plusy i minusy każdego z nich, bez nakładania się oddziaływań pozostałych systemów oznaczania.
W oznaczaniu na wzór sygnalizacji świetlnej zawartość soli, cukru, tłuszczów nasyconych i tłuszczów ogółem określano kolorami. Opierając się na ilości składnika i jego wpływie na zdrowie, każdej kategorii przypisywano zieloną, żółtą lub czerwoną kropkę. W drugim z wariantów pojawiała się dodatkowa kropka, będąca uśrednioną oceną produktu.
W wariantach procentowych uczestnicy eksperymentu mogli sprawdzić, jaką część dziennego zapotrzebowania na kluczowe składniki odżywcze stanowi pojedyncza porcja produktu.
Okazało się, że konsumenci woleli, by wszystkie towary były oznaczane jednakowo. Osoby, które zetknęły się z systemem kolorowych kropek, identyfikowały zdrowe produkty 5-krotnie częściej od ludzi oglądających jednokolorowe dane procentowe i 3-krotnie częściej od badanych testujących dane procentowe w kolorach. System kolorowych kropek warto zatem wprowadzić nie tylko w sklepach, ale także w restauracjach. W przyszłości zespół Kelly przekona się, czy opisana metoda etykietowania sprawdzi się w innych krajach, ale najprawdopodobniej tak.
Komentarze (2)
thibris, 8 maja 2009, 11:33
- Poproszę 2 żółte kropki na danie główne, do tego sałatkę z 3 zielonych i deser z czerwonej kropki. do popicia soczek z zieloną kropką.
- Jeśli płaci pan gotówką, to będzie 30 zielonych dolarów, jeśli kartą to jedną złotą visę...
Krystus, 11 maja 2009, 01:58
Od jakiegoś czasu jak słyszę o pomysłach Europejskich kongersów/parlamentów, to mi się niedobrze robi. Pewnie jeszcze będą chcieli zrobić obowiązek stosowania takich oznaczeń, a przyznawał je będzie odpowiedni urząd (za stosowną opłatą oczywiście).
Po za tym, ograniczenie się do 3 kolorów, to straszne zubożenie informacji w porównaniu do wartości procentowych.
Po za tym, co miała by oznaczać np. żółta kropka? ...że składnika jest trochę za dużo, czy trochę za mało?! ...pomijając już fakt, że nie każdy ma takie same zapotrzebowanie na składniki odżywcze.