Wtatuowana szczepionka
Od lat naukowcy myślą o coraz skuteczniejszych metodach szczepienia. Niemcy uważają, że najlepszym sposobem dostarczenia preparatu jest tatuaż (Genetic Vaccines and Therapy).
Przeprowadzili testy na myszach i okazało się, że wtatuowanie szczepionki jest o wiele skuteczniejsze od tradycyjnych metod w prowokowaniu reakcji układu odpornościowego. Po wprowadzeniu tą drogą 3 dawek powstaje 16-krotnie więcej przeciwciał niż po 3 zastrzykach domięśniowych.
Badacze z Niemieckiego Centrum Badań nad Rakiem w Heidelbergu posłużyli się eksperymentalną szczepionką z niewielkimi fragmentami DNA. Tego typu rozwiązania są niezwykle obiecujące, można by je zastosować do szczepienia na rozmaite jednostki chorobowe: od grypy po nowotwory. Do tej pory nie wykorzystywano ich potencjału, m.in. ze względu na niską wydajność.
Na razie nie sprzedaje się żadnych szczepionek DNA, ale kilka firm farmaceutycznych prowadzi próby kliniczne w tym zakresie.
Tatuaże od tysięcy lat spełniają ważną rolę w różnych kulturach i subkulturach. Rozpowszechniły się jeszcze bardziej, gdy ponad wiek temu (w 1890 r.) Samuel O\'Reilly wpadł na pomysł, że wynalezione przez Edisona urządzenie do grawerowania można zmodyfikować i wykorzystać właśnie do zrobienia tatuażu. Podobnych elektrycznych maszynek używa się do dziś, choć wielu tatuażystów woli się nimi nie posługiwać, traktując swój zawód jak dziedzinę sztuki.
Wg naukowców z Niemiec, wibrująca z dużą częstotliwością igła (kilkaset wkłuć na sekundę) mogłaby wprowadzać pod skórę szczepionkę zamiast tuszu. Dr Martin Mueller twierdzi, że nasilona reakcja układu odpornościowego jest skutkiem większych szkód poczynionych w skórze przez igłę do tatuażu (tworzą się ranki i stan zapalny). To dlatego szczepionka-tatuaż jest bardziej bolesna, ale jednocześnie skuteczniejsza. Myszom wstrzykiwano fragmenty wirusów brodawczaka ludzkiego (HPV).
Takie szczepionki nie nadają się dla wszystkich. Najprawdopodobniej przyjmą się jako sposób szczepienia terapeutycznego, np. w przypadku nowotworów czy innych poważnych chorób, gdzie większą bolesność można jakoś uzasadnić. W ten sposób można też będzie szczepić zwierzęta hodowlane.
Komentarze (3)
mikroos, 7 lutego 2008, 14:12
Pozostaje pytanie: po co szczepic zwierzaki taką metodą, skoro zwykłe szczepienie daje świetne rezultaty? Co z tego, że przeciwciał jest 16x więcej - już nawet "standardowy" poziom w zupełności wystarcza, szczególnie przy tak wydajnym systemie jak np. u myszy. Do tego argument typu "powoduje cierpienie, ale na zwierzętach można stosować" jest zwyczajnie nieetyczny. Zadawanie zwierzęciu laboratoryjnemu nieuzasadnionego cierpienia jest tak samo złym czynem, jak tortury na człowieku.
Absurdem jest też stwierdzenie: "nasilona reakcja układu odpornościowego jest skutkiem większych szkód poczynionych w skórze przez igłę do tatuażu (tworzą się ranki i stan zapalny)" - bez porównania lepiej zastosować po prostu czynnik prozapalny, np. adjuwant Freunda (zabite bakterie gruźlicy zawieszone w oleju) albo białka indukujące miejscowe zapalenie.
este perfil es muy tonto, 7 lutego 2008, 14:31
"Zadawanie zwierzęciu laboratoryjnemu nieuzasadnionego cierpienia jest tak samo złym czynem, jak tortury na człowieku"-WOW mikroos poznałeś kryteria dobra i zła!niesamowite!kto Ci je objawił?podziel się z nami tą "wiedzą"
mikroos, 7 lutego 2008, 14:40
Chodzi mi o to, że uważam argument typu "szczepionka jest mocno bolesna, ale zwierzakom można ją podawać" za idiotyczny. Rozumiem, że zwierzęta laboratoryjne są na chwilę obecną - z braku lepszego modelu - nieodłącznym elementem testów, ale nie daje to nikomu uprawnień to zadawania im cierpienia bez większego powodu. Skoro sam nie napisałeś takiego komentarza zaraz po przeczytaniu artykułu, to jak widać warto było, żebym ja na to zwrócił uwagę, bo moim zdaniem to istotna rzecz. Poza tym po to jest forum dyskusyjne, by wymieniać się na nim opiniami - ja swoją wyraziłem, więc może i Ty wyraź swoją, zamiast na mnie najechać i nie proponując żadnej alternatywy?