Przyjazny pacjentom tusz do tatuażu chirurgicznego
Tatuaże to nie tylko ozdoby. Są wykorzystywane także w medycynie, np. by oznaczyć miejsce, które w przyszłości będzie poddawane leczeniu. Zwykłe tusze stwarzają jednak problemy, które ostatnio udało się przezwyciężyć. Nowy biokompatybilny tusz widać tylko w konkretnych warunkach oświetleniowych, poza tym znika on po wyznaczonym czasie.
Naukowcy podkreślają, że u pacjentów z nieczerniakowymi nowotworami skóry, np. rakiem podstawnokomórkowym, między diagnostyczną biopsją a operacją mija do 3 miesięcy. Lekarze mogą oznaczyć przyszłe pole operacyjne za pomocą grafitu czy fluorescencyjnego barwnika, ale te na stałe barwią skórę i po zakończeniu terapii wymagają np. usunięcia laserem. Autorzy publikacji z pisma ACS Nano wspominają też o możliwości pomylenia ich ze zmianami melanocytowymi, a także reakcjach zapalnych czy dyskomforcie. Nic więc dziwnego, że Kai Chen, Gary S. Chuang i Hsian-Rong Tseng chcieli opracować coś bardziej przyjaznego pacjentowi.
Ich pigment powstał na drodze sieciowania fluorescencyjnych supramolekularnych nanocząstek (powstały c-FSNPs, od ang. cross-linked fluorescent supramolecular nanoparticles). W zwykłym świetle są one niewidoczne, po oświetleniu falami o długości 465 nanometrów zaczynają się jednak jarzyć.
Testy na myszach zaprezentowały, że taki tatuaż nie powoduje stanu zapalnego i utrzymuje się 3 miesiące. Cząstki o średnicy 1456 nanometrów wykazują idealny czas retencji w skórze.
Komentarze (0)