Uczestnictwo w uroczystościach religijnych wzmacnia psychicznie i zmniejsza ryzyko zgonu z rozpaczy
Osoby, które co najmniej raz w tygodniu uczestniczą w obrzędach religijnych są narażone na znacznie mniejsze ryzyko zgonu z takich powodów jak samobójstwo, przedawkowanie narkotyków czy zatrucie alkoholem, wynika z badań przeprowadzonych na Uniwersytecie Harvarda. Wykazały one również, że uczestnictwo w obrzędach religijnych silniej zmniejsza ryzyko „zgonu z rozpaczy” u kobiet niż u mężczyzn.
Z rozpaczą ma do czynienia każdy, kto doznał wielkiej straty lub przechodzi wielkie trudności. Chociaż sam termin „śmierć z rozpaczy” został oryginalnie stworzony w kontekście Amerykanów zmagających się z bezrobociem, to jest zjawisko znacznie bardziej szersze. Może dotyczyć ono zarówno biorącego udział w naszych badaniach medyka, który zmaga się z nadmiernymi oczekiwaniami i wypaleniem zawodowym, jak i kogoś, kto doznał olbrzymiej straty. Musimy więc sprawdzić, jakie zasoby będące w dyspozycji społeczeństwa mogą nas przed tym uchronić, mówi profesor epidemiologii Tyler VanderWeele.
Religijność może wpływać na nasze zdrowie. Już wcześniejsze badania wykazały, że uczestniczenie w obrzędach religijnych jest związane z mniejszym ryzykiem zachowań związanych ze złym stanem psychicznym, takim jak nałogowe picie alkoholu czy używanie narkotyków.
Na potrzeby najnowszych badań naukowcy z Harvard T.H. Chan School of Public Health (https://www.hsph.harvard.edu/) i The Human Flourishing Program (https://hfh.fas.harvard.edu/) przeanalizowali dane dotyczące 66 492 kobiet zebrane w ramach Nurses' Healht Study II oraz 43 141 mężczyzn zgromadzonych podczas Health Professionals Follow-Up Study. Wśród badanych kobiet miało miejsce 75 przypadków „zgonów z rozpaczy” – 43 samobójstwa, 20 zatruć używkami oraz 12 zgonów z powodu chorób wątroby spowodowanych spożywaniem używek. Wśród mężczyzn zaś odnotowano 306 „zgonów z rozpaczy”: 197 samobójstw, 6 zatruć i 103 choroby wątroby.
Po uwzględnieniu różnych czynników wpływających na ryzyko zgonu okazało się, że w przypadku kobiet biorących udział w uroczystościach religijnych co najmniej raz w tygodniu ryzyko „zgonu z rozpaczy” jest o 68% mniejsze niż u pań, które w ogóle nie są religijne. W przypadku religijnych mężczyzn ryzyko takie jest o 33% mniejsze.
Naukowcy podkreślają, że uczestnictwo w uroczystościach religijnych może być bardzo ważnym lekiem na rozpacz, może dawać nadzieję i nadawać sens życiu. Religia może też wzmacniać naszą odporność psychiczną poprzez stwarzanie atmosfery pokoju, pozytywnego spojrzenia na świat oraz dzięki zwiększaniu sieci społecznej i wsparcia ze strony innych ludzi.
Uzyskane przez nas wyniki są szczególnie ważne obecnie, w obliczu pandemii COVID-19. To o tyle ważne, że obecnie medycy pracują w bardzo trudnych warunkach, a wiele posług religijnych zostało odwołanych. Musimy zastanowić się, w jaki sposób można pomóc tym, którzy są szczególnie narażeni, mówi współautor badań Ying Chen.
Artykuł Religious Service Attendance and Deaths Related to Drugs, Alcohol, and Suicide Among US Health Care Professionals został opublikowany na łamach JAMA Psychiatry.
Komentarze (58)
Sławko, 7 maja 2020, 14:52
Dlatego właśnie cwaniacy, w różnych szamańskich strojach, wykorzystują religię do uzyskania własnych korzyści materialnych. Dotyczy to każdej religii / sekty.
Mariusz Błoński, 7 maja 2020, 15:39
Cwaniacy wykorzystują wszystko, co da się wykorzystać, by osiągnąć korzyści materialne.
tempik, 7 maja 2020, 15:40
Owszem, ale to jest układ gdzie obie strony zyskują więc jest OK.
U starzejących się kobiet u których zazwyczaj narasta "poziom rozpaczy" zostaje on trochę obniżony. A świadczący usługi religijne dostają środki pieniężne za które też sobie obniżają "poziom rozpaczy". To jest bardzo uczciwy układ.
Jajcenty, 7 maja 2020, 15:52
Mam wątpliwość, co jest skutkiem a co przyczyną. Czy ten objaw zależy od wyznania? W niektórych religiach samobójstwo, alkohol, narkotyki są zakazane - to może ustawiać związki przyczynowe. Ludzie nie rosną od grania w koszykówkę
Sławko, 7 maja 2020, 16:07
Weź nie żartuj. Zwłaszcza wobec starszych osób, które są bezwzględnie wykorzystywane w sposób cyniczny i bez żadnych skrupułów, bo szamani (i wszyscy cwaniacy, jak Mariusz zauważył) dobrze wiedzą, że takie osoby mają znacznie obniżony poziom oceny sytuacji i łatwo jest je omamić i oszukać. Poza tym, tu jedna strona jest wyłącznie oszukiwana, że coś zyskuje. Nazywanie tego uczciwym układem ma się tak do tego, jakbym wyłudził od ciebie mieszkanie za 10zł (tu też obie strony coś zyskują).
Janekwys, 7 maja 2020, 16:22
W powiecie słupeckim ksiądz to groźny pseudonim.
tempik, 7 maja 2020, 16:25
Chyba każda (przynajmniej z wiodących) religii zakładają że cierpienie jest dobre i za to że jest się chorym zostanie się wynagrodzonym. Tak samo za biedę i wszystkie inne nieszczęścia i wyrzeczenia/poświęcenia. Obietnica przyszłej nagrody za cierpienie tu i teraz dodaje otuchy i owo cierpienie zmniejsza. Więc to nie tylko są dogmaty wiary.
Niby tak, z boku tak to widać. Ale niech pierwszy rzucił kamień kto nie oszukał dziecka mówiąc że jak będzie grzeczne cały rok to dostanie prezent od Świętego Mikołaja.
Ok, już nie żartuję.
WD. Twojej definicji psychoterapeuta to też oszust bo za pieniądze wciska kit że będzie dobrze, jednocześnie w duchu myśląc sobie zupełnie co innego.
To nie moja bajka, ale ja widzę pozytywne efekty wiary u starszych ludzi.
Za parę złotych miesięcznie dostają efekt jak po lekkich czy średnich antydepresantach i bez skutków ubocznych. Jeśli ktoś nie przegina jak np. właściciel pewnej rozgłośni to ja nie widzę problemu i krzywdy
Sławko, 7 maja 2020, 16:43
OK, nikt pewnie nie jest krystaliczny, ale co innego jest jednorazowe oszustwo, a czym innym jest oszukiwanie non-stop. Moje rozgoryczenie nie jest przypadkowe. Moja babcia była tak oszukiwana przez księdza. Obliczyliśmy, że tylko przez jej ostatnie 10 lat życia, ksiądz wyłudził od niej co najmniej 120-150 tys. zł. Ile było takich babć, to tylko on wie.
Psychoterapeuta udziela porad na postawie analizy konkretnego przypadku. Przyznaję, że nie korzystałem dotąd z usług psychoterapeutów (chociaż jednego nawet znam osobiście), ale traktuję ich jak lekarzy. We wszystkim można się doszukiwać oszustwa. Jak lekarz przepisze ci lek, który nie zadziałał, to też możesz uznać, że cię oszukał.
Szkoda Mojego Czasu, 7 maja 2020, 16:54
Zgoda - każda religia stworzona dla niewolników.
Doprowadzenie podstępem do niekorzystnego rozporządzenia ciałem lub mieniem jest obwarowane paragrafem. Są kwity w postaci dowodów wpłaty?
Jeśli psychoterapeutą jest zwykły psycholog (bez studiów medycznych) , to niekoniecznie: ten zawód został wyłączony z listy licencjonowanych i od dawna jest "znachorstwem" :-)
Daniel O'Really, 7 maja 2020, 19:46
Nie ogólnie osoby tylko konkretnie personel medyczny, bo tylko ich dotyczyło badanie, ale to detal, do którego się przyczepiłem, żeby się przyczepić.
Tak poważnie, z badania wynika tylko tyle, że uczestnictwo w obrzędach religijnych, jest skorelowane z mniejszym prawdopodobieństwem. Nie wynika z niego bezpośrednie połączenie przyczynowo-skutkowe (wprawdzie badacze zarzekają się, że wzięli pod uwagę wszystkie pozostałe uwarunkowania psychologiczne i społeczne, ale nie wydaje mi się to wykonalne na podstawie danych na jakie się powołują).
Sam wniosek jest wprost błędny, ponieważ nie wzięto pod uwagę, jak branie udziału w obrzędach religijnych wpływałoby na osoby niewierzące. Należałoby chyba założyć, że podobny wpływ nie wystąpi, zatem zdanie "Osoby, które co najmniej raz w tygodniu uczestniczą w obrzędach religijnych są narażone na znacznie mniejsze ryzyko zgonu..." jest nieprawdziwe. Nie wzięto też pewnie pod uwagę tego, że zwiększone prawdopodobieństwo "zgonu z rozpaczy" wśród nieuczęszczających może się wiązać z tym, że wyzwolili się z wiary w religijne dogmaty, ale pozostała trauma po wpajanym od maleńkości strachu przed piekłem. Osoby takie nie mogą już uczciwie brać udziału w obrzędach, w które nie wierzą, ale podświadomy strach zostaje, co powoduje ciągły stres.
Dodatkowo, jeśli nawet przyjąć w całości wniosek badaczy, to czy rzeczywiście jest to wystarczający powód, żeby prać od małego mózgi ludziom, w kierunku przyjmowania idei za fakt na podstawie wiary i/lub autorytetu?
Sławko, 7 maja 2020, 20:35
Kpisz? Widziałeś księdza, który daje kwity za cołaski, za cokolwiek? Dostałeś kiedykolwiek paragon od księdza? Nic im nie udowodnisz. Nasze oszacowania wynikały z tego, co babcia dostawała jako emeryturę i ile jej zostawało na życie oraz notatek, które znaleźliśmy po jej śmierci.
I co z tego? Ilu księży dostało za to celę? Nawet pedofilia jest tu skrzętnie kryta i kara niewielu spotkała. Oni żyją ponad prawem, a ich przestępstwa są praktycznie bezkarne.
UrodzonyBluźnierca, 7 maja 2020, 21:08
W tekście nie ma niczego, co świadczyłoby o tym, że z tych badań można wywieść jakąś zależność, że "coś z czegoś wynika". Jest opisana tylko koincydencja. Przyczyn występowania tej zbieżności może być wiele i są o tym badania
Daniel O'Really, 7 maja 2020, 21:39
Moim zdaniem się mylisz. Co powiesz na takie stwierdzenia:
Gdzie tu jest zaznaczenie, że chodzi o koincydencję? Gdyby według autorów zbieżność była przypadkowa, napisaliby coś o tym zamiast wprost wyciągać wniosek, że A (uczestnictwo w obrzędach) zmniejsza B (ryzyko zgonu z rozpaczy), czyli B (coś) wynika z A (czegoś).
I dalej:
Jeśli może być bardzo ważnym lekiem, to znów z C (leczniczych mocy obrzędów) wynika D (wyleczenie z rozpaczy), czyli "coś z czegoś wynika" nie sądzisz?
Szkoda Mojego Czasu, 7 maja 2020, 21:42
No trochę kpię, bo wiem jak to działa. Ale nie do końca kpię, bo ostatnio ktoś się wyżalał, że mu babcie podobnie "Ojciec jeden" potraktował, ale rodzina miała na to dziesiątki dowódów wpłat na wskazane w listach cele. Nie wiedziałem jak jest u Ciebie.
UrodzonyBluźnierca, 7 maja 2020, 22:13
Sądzę, że to może wynikać, ale tylko może. W tekście są tylko wnioski. Gdyby były odwrotne, czyli z D wynika C (np.: ludzie stroniący od używek, bez skłonności do samobójstw, o silniejszej psychice częściej są aktywnymi uczestnikami obrzędów religijnych), to nic w tekście temu nie przeczy. Brzmi, jak opinia, jak notka w prasie popularnej, nie jak opis badania.
Mój angielski jest marny, ale wydaje mi się, w linkowany artykule jest mowa raczej o związku pomiędzy uczestnictwem w mszach a ryzykiem zgonu i do tego dotyczy pracowników służby zdrowia. Dopiero na koniec jest mowa o sugestiach i ekstrapolacji na całą populację.
Zakładam, że przyczyny mogą być zupełnie inne. Badacze też to chyba dopuszczają :)
Daniel O'Really, 7 maja 2020, 22:26
Widzę, że trochę się nie zrozumieliśmy. Zgadzamy się w pełni jeśli chodzi o wnioski wysnute na podstawie lektury tekstu artykułu i badania. Moja uwaga miała charakter formalny. Chodziło mi o to, że wbrew temu co przeczytałem w Twoim komentarzu, w tekście artykułu jest dużo zdań wprost stwierdzających, że z badań wynika zależność między uczestnictwem a spadkiem prawdopodobieństwa. Bardziej precyzyjne byłoby stwierdzenie, że wnioski zawarte w artykule są nieuzasadnione, gdyż z badań, na które tekst się powołuje nie wynika zależność przyczynowo - skutkowa.
UrodzonyBluźnierca, 7 maja 2020, 22:39
Racja. Dokładnie o to chodziło, ale widać niezręcznie to wyraziłem.
okragly, 8 maja 2020, 10:47
przyczyną jest promowany przez elity indywidualizm, człowiek pozbawiony stada umiera. Ideologia liberalna (indywidualizm i wolność) jest niezgodna z nasza istotą tj stadność. Kościół daje namiastkę wspólnoty, ot i cała filozofia.
Afordancja, 8 maja 2020, 13:13
A to nie jest coś podobnego jak medytacja która też zdaje się wpływa jakoś na mózg, że mamy mniejsze (upraszczając)"lęki"?
Ponadto przychylam się do tezy, że samobójstwo w wielu religiach jest złe więc lepiej go nie popełniać.
Sławko, 8 maja 2020, 14:28
Niestety moja babcia dawała mu kasę w gotówce do rączki. Zapiski, które znaleźliśmy nie mówiły wprost, na jakie to było cele. Notowała sobie tylko wydatki, żeby jej nie brakło "na chleb", czynsz, leki i na księdza. Trudno z czymś takim iść do sądu zwłaszcza, że sądy także często im sprzyjają i prawo ich chroni. Uznaliśmy, że to walka z wiatrakami. Ale od tamtej pory nie dam tym oszustom nawet złotówki.
Zresztą od wielu lat nie uważam się już za osobę wierzącą. Otrząsnąłem się z tej sekty, czuję się wolny, mam więcej czasu dla siebie i dla rodziny. Fizyka także przekonała mnie, że wiara w bóstwa jest ślepa i nie ma żadnych logicznych podstaw. Mógłbym dużo opowiadać jaka jest różnica w światopoglądzie między teistami i ateistami. To jest tak duża zmiana, że teiści nie są chyba w stanie tego zrozumieć. Ten artykuł również o tym świadczy. Nie zrozumie tego ten, kto nie był po obu stronach. A niestety z mojej obserwacji wynika, że również wiele osób, które twierdzą, że są ateistami, w rzeczywistości gdzieś tam tli się w nich niepewność, zwłaszcza ta dotycząca tego, co nastąpi po śmierci. To jest trudne, wiem to, bo też przez to przechodziłem. Wynika to z tego, że teizm jest "nauczany" często od małości, a ateizmu nikt nie uczy, dlatego nawet ludzie, którzy wychowywani byli bez religii są podatni na religijne sugestie, a ci którzy przeszli religijne szkolenie od małego, są tym tak nasiąknięci, że bardzo trudno jest im zmienić sposób myślenia.
Wracając do artykułu, wyniki tych badań mnie nie dziwią. Większość osób, które nazywają się dzisiaj ateistami tak naprawdę nie wyzbyło się "potrzeb duchowych", które wmawiano im od dziecka i nawet po porzuceniu religii czują się zagubieni, nie wiedzą czym wypełnić tą lukę po religii. Nie ma pomocy dla takich ludzi, więc czasami idzie to w złym kierunki i może prowadzić do problemów psychicznych. To są dość złożone sprawy. Mnie zmiana poglądów zajęła ok. 30 lat! W tym czasie miałem mnóstwo różnych wątpliwości, które stopniowo rozwiązywałem. Paradoksalnie księża mi w tym bardzo pomogli, głównie przez swoją chciwość i obłudę, ale najbardziej pomogła mi w tym fizyka i biologia. Zrozumienie zjawisk zachodzących w przyrodzie, badania takich ludzi jak Einstein i Hawking, zrozumienie jak działa mózg, jakie procesy zachodzą w neuronach, jak działa sztuczna inteligencja, jak przetwarza informacje, jak się uczy i jakie problemy występują podczas nauki.
Coś w tym jest, ale to nie znaczy że musimy być owcami sterowanymi przez "pasterzy", polityków, czy innych samozwańców.
darekp, 8 maja 2020, 15:07
Mi się to kojarzy jakoś tak: Źli księża rozbudzają u niewinnych i naiwnych dzieci "potrzeby duchowe", żeby potem doić je (gdy dorosną) z kasy. Przy czym doskonale (ci księża) wiedzą, że żadnych bogów nie ma, więc dają sobie pozwolenie na używanie ile wlezie w zakresie tego dojenia.
(Jeśli nie zrozumiałem, to przepraszam).
Nie przekonuje mnie to w tym (co najmniej) zakresie, że myślę, że sami księża sami też są (z reguły, wyjątki oczywiście się zdarzają). Więc to jest raczej tak, że wiele zachowań księży wynika po prostu z tego, że są niedouczeni (poziom nauki w seminarium pewnie nie jest, zgaduję, wysoki) ani nie są wybitnymi intelektualistami itd. Ale przynajmniej czasami (nie chcę wchodzić w to jak często) mają dobre chęci. I wydaje mi się, że to raczej jest kwestia indywidualna (może nawet genów czy np. przypadkowego ustawienia się jakichś wag w sieci neuronowej mózgu lub czegoś podobnego), czy ktoś jest wierzący, czy nie.
Więc IMHO skoro to tylko kwestia "genów", czy też tego, że jeden ma a inny być może nie ma wbudowane w swój mózg "potrzeby duchowe", to nie ma powodów, żeby mieć jakieś "niewolnicze" podejście, traktować księży jako przywódców, których polecenia trzeba bezwzględnie wykonywać itd. itd. Trzeba myśleć samodzielnie i krytycznie (to taka po prostu umiejętność, której trzeba się w życiu nauczyć, życie to na nas wymusza i tyle), a nie przerzucać na innych zadanie decydowania o moim życiu, tylko tyle, a z tego nie wynika, że większą wolność daje ateizm, a mniejszą wiara (lub na odwrót). Samodzielny wierzący może być dalej wierzącym, a samodzielny ateista, ateistą
Brzmi trochę tak, jakby przynajmniej się dobrze kalkulować budżet (to dla rozluźnienia atmosfery:)) Ale: czy gdyby wydawała "na chleb", czynsz, leki i "na kulturę", to już nie byłoby powodu do zmartwień? I na jaką "kulturę"? Gdyby wydawała na muzykę jakiejś gwiazdy rockowej zarabiającej miliony to czy byłaby wg Ciebie wykorzystywana, czy nie? Kto powinien decydować, ile ma wydać na kulturę i na jaki rodzaj "kultury"? Ktoś za nią? - To jest tak naprawdę bardzo mętna sprawa (niezależnie od tego, że uważam wydawanie pieniędzy na Rydzyka za bardzo kiepski sposób wydawania).
Brzmi trochę tak, jakby przynajmniej nuaczyła się dobrze kalkulować budżet (to dla rozluźnienia atmosfery:)) Ale: czy gdyby wydawała "na chleb", czynsz, leki i "na kulturę", to już nie byłoby powodu do zmartwień? I na jaką "kulturę"? Gdyby wydawała na muzykę jakiejś gwiazdy rockowej zarabiającej miliony to czy byłaby wg Ciebie wykorzystywana, czy nie? Kto powinien decydować, ile ma wydać na kulturę i na jaki rodzaj "kultury"? Ktoś za nią? - To jest tak naprawdę bardzo mętna sprawa (niezależnie od tego, że uważam wydawanie pieniędzy na Rydzyka za bardzo kiepski sposób wydawania).
P.S. Jeszcze dla rozluźnienia atmosfery: babcia była wykorzystywana przez księdza, a ja np. jestem wykorzystywany przez... moją żonę - ateistkę;) Bo to ona wydaje większość tego co zarabiam. Były nawet z tego powodu pewne tarcia między nami, ale mam wrażenie, że się stopniowo coraz lepiej układa;)
Daniel O'Really, 8 maja 2020, 17:31
Niestety tak się składa, że dajesz i będziesz dawał (patrz Fundusz Kościelny), dopóki nie przestaniesz płacić podatków lub nie zostanie zlikwidowany FK. Za obecnej władzy dodatkowo dochodzą różne dotacje na fundacje księdza Tadeusza R.
To jest kwestia indywidualna, ale jeśli wiara w dogmaty religijne jako prawdę o świecie jest wtłaczana od małego, trudno się potem przestawić na myślenie logiczne zamiast magicznego, zwłaszcza jeśli duża część otaczającej człowieka społeczności jest również wychowana w ten sposób i utwierdza go w błędnych przekonaniach.
To jest, jak w przypadku większości składowych ludzkiej osobowości połączenie wychowania z genami, natomiast zdecydowanie nie ma czegoś takiego jak gen katolicyzmu, hinduizmu czy islamu, a "potrzeby duchowe" to jedynie chęć odczuwania wzniosłych emocji, które można równie dobrze realizować poprzez sztukę, medytację, obserwację świata - wymieniać można bez końca, pomijając konieczność wiary w oczywistą nieprawdę. Moim zdaniem ludzie powinni uczyć się o religiach świata w identyczny sposób, jak uczymy się obecnie o mitologii greckiej czy nordyckiej, jako o zbiorze podań i mitów. Wiara jest po prostu niewłaściwym/zawodnym narzędziem dochodzenia do prawdy/zdobywania przekonań o rzeczywistości.
Różnica polega na tym, że wydając na kulturę podejmujesz świadomą decyzję konsumowania tejże i otrzymujesz w zamian za swoje pieniądze produkt zgodny z opisem, a brak konsumpcji nie jest obwarowany groźbą wiecznej męczarni, czy innej równie przerażającej kary. Dodatkowo żaden twórca nie jest od maleńkiego wciskany jako jedyny właściwy, niosący jedyne prawdziwe przesłanie. Natomiast ksiądz/kapłan nie zachęca do udziału w społeczności, skorzystania ze wsparcia "duchowego" i pocieszenia tylko obiecuje wieczne życie, przebaczenie grzechów, często również wyleczenie z ciężkiej choroby. Za brak udziału w jego konkretnej wersji religii natomiast zawsze grozi kara potępienia, wiecznej męki, utraty życia wiecznego. Jednym słowem oszukuje, kłamie, byleby tylko wyciągnąć pieniądze - jak pospolity przestępca, nie usługodawca.
Dodatkowo w Polsce mamy to nieszczęście, że głównym dostawcą tych "usług" jest organizacja przestępcza - kościół katolicki. Z tym stwierdzeniem mógłby się nie zgodzić jedynie ten, kto uważa, że umożliwianie pedofilom kontaktu z dziećmi i ukrywanie ich przed wymiarem sprawiedliwości, a także zastraszanie i nękanie ich ofiar w celu zatuszowania sprawy, to nie przestępstwo.
tempik, 8 maja 2020, 17:40
Przypadki są różne, ale wierz mi, zasada jest taka sama jak u dilerów narkotyków czy sprzedawców homeopatii. profesjonalny diler to taki który nie używa sprzedawanego przez siebie towaru.
Może w seminarium jest wiara i moc i ideały. Ale na plebanii robi się rutyna, zwykłe życie i zwątpienie gdy po latach rozmowa z Bogiem ciągle jest monologiem.
Wszyscy sobie wyobrażają że ksiądz kończy mszę i idzie dalej się modlić w samotności, bzdura.
Większość z nich po pracy przebierają się i jadą do kobiety czy dzieci albo inaczej się realizują nie myśląc o pracy którą skończyli.
Znam paru i mógłbym trochę poopowiadać jakie są z nich równe chłopy z krwi i kości. Ale to wręcz opowieści na sporą książkę
Sławko, 9 maja 2020, 02:25
Jak najbardziej. Ja nikomu wierzeń nie odbieram. Niech sobie każdy wierzy w co chce. Mnie nie chodzi o to, że ktoś wierzy w Boga takiego, czy innego, tylko o to, żeby inni tej wiary nie wykorzystywali do okradania wierzących. Ja też mam wiarę. Wierzę, że gdzieś we Wszechświecie poza Ziemią istnieje inne życie, może nawet inteligentne. Ale nie oszukuję ludzi, żeby dawali mi kasę to uchronię ich przed atakiem obcych.
Także byłby to problem, bo mimo tych notatek zdarzało się, że babci brakło kasy i moi rodzice dokładali jej do leków, albo kupowali jej jedzenie.
A gdyby wydawała na tzw. "wnuczka"? To byłby powód do zmartwień czy nie? To może policja nie powinna ścigać "wnuczków"?
Ale chcę już zakończyć ten wątek, bo się za bardzo rozbujał. Co chciałem powiedzieć, już powiedziałem.