Metamorfoza w 3 minuty
Dr Xin An Zeng z Politechniki Południowochińskiej w Kantonie znalazł sposób na postarzenie młodego wina w mgnieniu oka. Kwaśną ciecz wystarczy potraktować za pomocą krótkiego wyładowania elektrycznego. Efekt: szlachetny i cieszący podniebienie trunek (Innovative Food Science and Emerging Technologies).
Technologią zainteresowali się już winiarze, którzy dzięki niej mają zamiar sprzedawać wino po znacznie skróconym lub wręcz całkowicie wyeliminowanym okresie leżakowania. Ponieważ spadną koszty przechowywania, powinno to skutkować obniżeniem cen.
Chociaż badacze przedstawili już wiele metod na natychmiastowe ulepszanie wina, ta jest ponoć wyjątkowa. Stoją za nią lata badań, a także pozytywna opinia specjalistów ds. wina, którzy przetestowali alkohol w ramach ślepej próby.
Sekretem jest pole elektryczne. Przepuść niezdatne do picia surowe czerwone wino między elektrodami wysokiego napięcia, a otrzymasz coś naprawdę smacznego. Metoda działa, ale nie wiadomo dzięki czemu. Zazwyczaj wino musi dojrzewać przez co najmniej pół roku, a niektóre osiągają pełnię smaku i aromatu dopiero po 20 latach. W tym czasie zachodzi szereg reakcji chemicznych. Napój staje się mniej kwasowy (w wyniku kondensacji kwasów karboksylowych i etanolu tworzą się estry), klarowny i stabilny. Wymaga to stałych dostaw niewielkich ilości tlenu.
Chińczyk przepuszczał wino przez kolumnę umieszczoną między tytanowymi elektrodami. Próbki 3-miesięcznego cabernet sauvignon poddawano oddziaływaniu pola elektrycznego o różnym natężeniu. Czas ekspozycji wynosił 1, 3 lub 8 min. Potem chemicy przeprowadzali analizę chemiczną, a 12 kiperów wykorzystywało do tego samego celu swoje usta i nosy.
Najlepsze wino powstawało po 3 minutach i zastosowaniu prądu o napięciu 600 woltów na centymetr odległości pomiędzy elektrodami. Zbyt długie "naprądowanie" dawało efekt odwrotny od zamierzonego, a uzyskany alkohol bywał nawet gorszy od wyjściowego, gdyż szybowała zawartość aldehydów.
Stoosiemdziesięciosekundowy zabieg generował zrównoważone i harmonijne wino. Co ważne, nadal przypominało ono cabernet sauvignon. Naukowcy wykazali, że wyeliminowano w nim długołańcuchowe alkohole, które odpowiadają za nieprzyjemny zapach i pieczenie w ustach. Wzrost stężenia estrów wzmagał aromat i smak opisywany jako owocowy. Rozpad białek na wolne aminokwasy także poprawiał wrażenia organoleptyczne.
Technikę można z powodzeniem stosować nie tylko na cabernet sauvignon, ale również na merlotach i shirazach.
Komentarze (6)
thibris, 22 grudnia 2008, 16:03
Za moich czasów dostępna była tylko herbatka z prądem - teraz dodają to świństwo nawet do wina Jeśli tylko będzie dało się to wypić to czemu nie ? Jakoś do dzisiaj znalazłem tylko jedno wino, które nie powoduje u mnie odruchów wymiotnych.
eBulwa, 22 grudnia 2008, 18:06
Można wiedzieć co to za wino? Mnie jak na razie po każdym winie bardzo mocno boli głowa ( nie z powodu nie wiadomo jakich ilości czasami wystarczy 1/4 kieliszka ).
Jurgi, 22 grudnia 2008, 18:20
Pierwsi wynalazek zastosują Polacy, a dokładniej producenci jaboli.
mikroos, 22 grudnia 2008, 19:16
Mustak exclusive? ;D
jurgen1941, 23 grudnia 2008, 10:41
Ależ mi wielkie odkrycie... Z moim ojcem jak robimy bimber to zawsze na samym końcu żyletką robiliśmy elektrolize żeby posmak zabić. Alkohol od razu smaczniejszy
k0mandos, 23 grudnia 2008, 10:45
Chyba w podobny sposób kiedyś w wojsku grzali wodę i chyba kilka razy ktoś przez to trafił do piachu.