Łowczyni tajemnic

Wraz z grupą naukowców z wielu krajów spędziła Pani dwa tygodnie na Pustyni Libijskiej, wędrując śladami   arystokratów - księcia Kamala el Dine Husseina, następcy egipskiego tronu, i László Almásyego, który stał się pierwowzorem bohatera „Angielskiego pacjenta”. Czy mogłaby Pani powiedzieć coś więcej o tej wyprawie?

To była jedna z najpiękniejszych podróży w życiu!  Bez kontaktu ze światem, z dala od wszelkich bodźców, w towarzystwie wybitnych fachowców z różnych dziedzin: archeologii, botaniki, hydrologii itp.

Urodzony w 1874 roku książę Kamal Ed Din Hussein,  nie chciał wstępować na tron, chciał podróżować i przede wszystkim, wprowadzić na pustynię samochody. Zdecydował, że będą to citroeny na gąsienicach, które paliły tyle, że wcześniej za pomocą wielbłądów rozstawiano paliwo po drodze. Jechaliśmy dwa tygodnie śladem miejsc, które odkrywał książę, a po nim zaś Almasy, postać wyjątkowo ciekawa, ale i kontrowersyjna. Jego wizerunek nie nic wspólnego z tym, co widzieliśmy na filmie.

Kilkanaście lat temu, został przez zupełny przypadek odkryty dokumentalny film z wyprawy Węgra.  Film ten leżał gdzieś na strychu w Wiedniu. To po prostu niesamowite! Z tej relacji wyraźnie wynika, że Laszlo nie darzył szacunkiem tubylców, polował w wyjątkowo nieetyczny sposób, najpierw zwabiając zwierzęta w pułapkę a następnie strzelając z bliska, nie był też wcale romantycznym kochankiem. Ale zawdzięczamy mu, podobnie jak wcześniej księciu „rozpoznanie” pustyni, częściowe jej zmapowanie, przede wszystkim zaś odkrycie grot z fantastycznymi malowidłami, które mają po osiem tysięcy lat!

Ciągle mam przed oczami dwóch znakomitych archeologów, jednego z Sorbony, drugiego z Uniwersytetu Kairskiego, którzy stoją przed przedstawieniem „pływaków”, postaci, które wydają się unosić na wodzie. Kłócili się jak mali chłopcy o to, co naprawdę widzą na skale: młodszy twierdził, że osiem tysięcy lat temu ludzie palili zioło i wydawało im się potem, że płyną, starszy, że widzieli morze i w nim pływali. Był z nami również norweski botanik Knut Krzywińsky, który specjalizuje się wyłącznie w …akacji. Kiedy taki badacz zaczyna opowiadać, zwykła akacja wydaje się bohaterką kryminału.

!RCOL

Nasza wyprawa miała za zadanie nie tylko lepsze poznanie pustyni, ale też oswojenie jej dla ewentualnych przyszłych turystów. Nie zdawałam sobie sprawy, że pustynia ma tyle barw. Czasem jechaliśmy przez góry piasku wielkie jak pałac kultury i nauki w Warszawie, potem przez czarne skały, jest też biała pustynia, kryształowa i wiele innych. Kiedy po dwóch tygodniach zobaczyliśmy asfalt, wszyscy zaczęli płakać. Nikt nie chciał wracać do cywilizacji.

Z wykształcenia jest Pani filologiem klasycznym i archeologiem sądowym. Na czym polegają akcje eksploracyjne, w których bierze Pani udział? Czy w pracy korzysta Pani z klasycznych źródeł (literatury itp.)?

Nie, nie korzystam w klasycznych źródeł, bo zajmuję się nieco młodszymi czasami. Łacina i greka przydają się natomiast w zabytkowych kościołach. Na ogół idę tropem relacji świadków, którzy coś pamiętają, albo uzyskali informacje od swoich rodziców. Moja fundacja Projekt Historia prowadziła w ten sposób badania w Bazylice Mniejszej w Strzegomiu, w której szukaliśmy zamurowanych po II wojnie światowej podziemi. Według niemieckiego księdza, na początku 1945 roku część wyposażenia kościoła została gdzieś ukryta, liczyliśmy, że może na terenie samej świątyni. Udało nam się trafić na kryptę, która choć okazała się pusta, kryła niespodziankę. Została zamurowana dopiero po wojnie, zaś w środku były ślady wskazujące, że ktoś mógł się w niej ukrywać.

Pustek szukaliśmy również w zamku w Międzylesiu, przepięknym obiekcie, który jest właściwie zlepkiem budynków z różnych okresów. Trafiliśmy na kilka ciekawych monet. W połowie czerwca zajmowałam się  kwestiami organizacyjnymi prowadzonych w Górach Swoich badaniach. Andrzej Boczek, zapaleniec i poszukiwacz, chciał rozwiązać tajemnicę zapadlisk w kompleksie Soboń. Kompleks Riese (Olbrzym) w Górach Sowich to ciągle wielka tajemnica. Liczymy na to, że uda się odnaleźć kolejne, podziemne obiekty. Akcja się udała, pomagało wiele osób, Andrzej sprowadził osiemnastotonową wiertnię, która wygląda jak element scenografii z „Mad Maxa”. Ale podziemi nie udało się odnaleźć. Kolejny mit został obalony.

Joanna Lamparska tajemnica zabytek