Miłośnik biegunów marzy o Kostaryce
Wielu ludzi źle znosi niedobór/brak światła. Jak Pan reaguje na noc polarną? Ma Pan na nią jakieś sposoby?
Nie mam, bo polska stacja antarktyczna, gdzie dwukrotnie zimowałem, jest jeszcze "przed" południowym kręgiem polarnym, nawet w zimie mamy tam kilka godzin światła. W Arktyce jest inaczej – polska stacja na Spitzbergenie jest już daleko za kręgiem polarnym, a to on na obu półkulach wyznacza strefę, poza którą jest co najmniej jeden dzień w roku, gdy słońce nie zachodzi, czyli dzień polarny oraz jedna noc, gdy słońce nie wstaje przez całą dobę, czyli polarna noc. Nasi arktyczni polarnicy przez kilka miesięcy światła w zimie nie widzą. Pamiętam rozmowę na ten temat u nas na Arctowskim. Doszliśmy do wniosku, że zimowa ciemność doskwiera tam mniej niż w Polsce. Na stacji wstajemy rano, jemy śniadanie i idziemy do pracy, jak wszędzie. Ale niektórzy z nas w ogóle nie muszą opuszczać budynku, inni przechodzą do dwustu metrów jasno oświetloną drogą, a potem pracują w oświetlonym laboratorium czy w warsztacie. Ciemności prawie się nie widzi. Kiedy wracamy na obiad koło 13, jest jasno. A po pracy, kiedy się idzie na kolację, jest tak jak rano. W Polsce poranny dojazd do pracy po ciemku trwa dłużej, a kiedy się wychodzi koło 17, znowu jest ciemno i znowu trochę trwa, zanim dojedziemy do domu. Ciemność jest dużo bardziej zauważalna.
Od jakiegoś czasu pracuje Pan jako przewodnik polarny. Wszystkie trasy lubi Pan tak samo czy ma Pan jakąś ulubioną?
Lubię wszystkie, ale na południowej półkuli najbardziej lubię te wycieczki, które najpierw płyną na Falklandy, potem na Georgię Południową, a dopiero potem w okolice Półwyspu Antarktycznego. Falklandy i Georgia są niesamowite, a odwiedzamy je średnio raz na sezon. Choć dla mnie te miejsca są trochę jak jakiś wspaniały deser, zwłaszcza Południowa Georgia to przeładowanie sensoryczne. Niewiarygodnie malownicze pasmo górskie wyższe niż Tatry, wyrastające prosto z oceanu, a zarazem największe zagęszczenie ptaków morskich na świecie. Niektóre kolonie pingwinów królewskich mają po prawie milion osobników. Do tego plaże pokryte są słoniami morskimi i uchatkami, których szczeniaki przybiegają do nas, żeby się przywitać. Ciężko to przetrawić, bardziej komfortowo czuję się w okolicach Półwyspu. Nie można żyć samymi deserami, choć są pyszne. Antarktyka to dla mnie bardziej chleb powszedni.
W Arktyce z kolei wszystkie miejsca są znacznie bardziej zróżnicowane. Uwielbiam Svalbard za krajobrazy i przyrodę, Grenlandię i Kanadę za historię i spotkania z Inuitami, Biegun Północny za surrealizm. Nie potrafię wybrać, co lubię najbardziej.
Komentarze (0)