Nie wszyscy mają takie samo przyzwolenie na płacz
Jak płeć wpływa na postrzeganie płaczu? Komu i w jakich okolicznościach pozwalamy na płacz? Kiedy rozpłakać się może kobieta, a kiedy mężczyzna?
To, komu i kiedy wypada płakać, podobnie jak wyrażanie emocji w ogóle, sterowane jest przez tzw. reguły okazywania emocji, a te oczywiście zależą od płci. Generalnie, jak powszechnie wiadomo, kobiety mają większe przyzwolenie na łzy czy płacz, natomiast płacz męski jest uważany za dość nietypowy czy nieoczekiwany. Zasady te oczywiście dodatkowo modyfikowane są przez kontekst sytuacyjny, ponieważ istnieją takie sytuacje, gdzie płacz generalnie spostrzegany jest jako stosowny niezależnie od płci (np. pogrzeb bliskiej osoby), a także takie, w których łzy męskie mogą być uznawane za typowe (np. płacz po wygranym lub przegranym meczu).
Niemniej, tendencja do tego, by to właśnie łzy męskie uważać za mniej typowe, sprawia, że mogą mieć one bardziej pozytywne społeczne konsekwencje niż łzy kobiece. Dzieje się tak dlatego, że powszechność kobiecego płaczu sprawa, że sygnalizacyjna funkcja tej ekspresji spada, natomiast płacz męski wydaje się kontrastować z męskością, dlatego jego sygnalizacyjna rola wzrasta (w myśl zasady, kobiety płaczą często, nawet wtedy, gdy powody są trywialne, więc nie ma się czym przejmować, ale jeśli mężczyzna płacze, to musiało się stać coś poważnego). W efekcie, łzy męskie mogą być spostrzegane bardziej przychylnie niż kobiece zarówno w kontekście ich autentyczności, jak i tendencji wzbudzania empatii i intencji pomocy u innych. Nie są to jednak bardzo silne efekty.
Kilka lat temu Szymon Hołownia płakał na jednym z opublikowanych przez siebie nagrań. Czy polityk, menedżer, generał powinien płakać? Jak to wpływa na postrzeganie takiej osoby?
Jak wspomniałam, niektóre konteksty sytuacyjne, mogą sugerować, że płacz ma charakter intencjonalny, ponieważ jego rolą jest wywarcie oczekiwanego wrażenia na obserwatorach. Kontekst polityczny jest właśnie jednym z takich kontekstów, ponieważ politykom zależy na celowym sterowaniu wrażeniem, jakie robią na innych. To dlatego łzy Szymona Hołowni nad konstytucją, łzy Beaty Kempy na wizji po usłyszeniu ostrego komentarza Radosława Sikorskiego czy łzy Hilary Clinton podczas kampanii prezydenckiej są tak szeroko komentowane i wzbudzają tak skrajnie różne reakcje od zrozumienia i empatii, poprzez postrzeganie ich jako wyrazu słabości, aż po zdanie, że ich celem była wyrachowana manipulacja.
To oznacza, że ronienie łez, mimo iż docelowo może ocieplić wizerunek polityka, menażera czy generała, wiąże się z ryzykiem, że ekspresja ta zostanie odebrana negatywnie. Ryzyko to wrasta szczególnie wtedy, gdy powód płaczu jest niezrozumiały dla obserwatora. Nie ma zatem jednoznacznej odpowiedzi na to, czy osoby te „powinny” płakać. Podobnie jak w przypadku wyrażania emocji w ogóle, na ostateczną percepcję wpłynie bowiem interakcja nie tylko pełnionej przez te osoby funkcji i towarzyszących sprawowaniu tej funkcji norm, ale też szeroko rozumianego kontekstu, w jakim płacz ma miejsce.
Komentarze (0)