A jednak się ociepla...

© azrainman

6. W jaki sposób torfowiska wpływają na klimat? Dlaczego, skoro wg UNEP, wskutek ich osuszania do atmosfery trafiają rokrocznie ponad 2 mld ton węgla, prowadzi się tego typu operacje? Czy ma to związek z próbą wpływania na klimat, czy z czymś innym?

SM: Nie znam tego raportu UNEP. Ostatnie dane na temat dwutlenku węgla są dostępne w otwartej bazie danych CDIAC (Carbon Dioxide Information and Analysis Center) w amerykańskim narodowym laboratorium jądrowym w Oak Ridge. Wynika z niej jasno, że w 2010 roku emitowaliśmy do atmosfery ponad 9,14 gigaton węgla, a całkowita emisja wskutek wylesiania i zmian użytkowania Ziemi to 1,1+-0,7 gigatony. Widać stąd jasno, że pierwszym problemem są paliwa kopalne. Może warto dodać, że od początku cywilizacji przemysłowej „puściliśmy z dymem” ponad 350 gigaton węgla pochodzącego z paliw kopalnych. Węgiel ten natura wycofała w odległych epokach geologicznych z obiegu w atmosferze/oceanie/materii ożywionej. Dla porównana w całej masie roślinnej na Ziemi jest  ok. 550 gigaton węgla.

PGB: Domyślam się że chodzi tak naprawdę o raport "The Global Peatland CO2 Picture" Joostena z 2009 roku, który był pierwszym globalnym inwentarzem emisji CO2 z torfowisk, przy czym nie chodziło o 2 mld ton węgla, tylko o 2 mld ton CO2 (6% całkowitych emisji antropogenicznych). Mniej więcej połowa pochodzi z Indonezji, gdzie torfowiska osusza się w wyniku rabunkowej gospodarki leśnej i przygotowania terenów pod plantacje olejowca; podobnie jak w przypadku wycinki lasów tropikalnych, głównym źródłem problemu są więc kraje rozwijające się. Istnieją oczywiście inicjatywy polityczne mające na celu redukcje emisji tego typu, najważniejszą z nich jest program REDD (Reducing Emissions from Deforestation and Forest Degradation) ONZ, w jego ramach Indonezja podpisała rok temu moratorium blokujące udzielanie koncesji na nowe plantacje.

7. Czy ograniczanie przez Europę emisji CO2 ma jakikolwiek sens w sytuacji, gdy nie zrobią tego USA i Chiny? Co Panowie sądzicie o stanowisku polskiego rządu w tej kwestii?

SM: Z punktu widzenia fizyki atmosfery każde ograniczenie ma sens. To mogę powiedzieć uczciwie, zgodnie z posiadaną wiedzą z dziedziny, w której jestem specjalistą. 

Co do ograniczeń w większej skali: istnieje w nauce pojęcie „Tragedy of the commons” - „Tragedia wspólnego pastwiska” - zniszczenia wskutek nadmiernej eksploatacji przez jednostki dobra wspólnego. To pojęcie dobrze pasuje do problemu ograniczania emisji: krótkofalowy interes partykularny przeważa na długofalowym interesem zbiorowym. Doceniam wysiłki Unii dla ograniczenia emisji, ale mam poważne wątpliwości czy przyniosą one pozytywny skutek. Z tej perspektywy nie potrafię jednoznacznie ocenić decyzji naszego rządu. Jednocześnie martwi mnie, że z powodu, iż nie potrafimy zaufać nauce i dogadać się na poziomie globalnym, ucierpią być może moje dzieci, a na pewno wnuki.

PGB: Moim zdaniem ma sens, pod warunkiem że regulacje emisji CO2 pomiędzy największymi emitentami zostaną wynegocjowane w ciągu najbliższej dekady (wierzę że tak się stanie - w końcu USA i Chiny mają dostęp do tych samych wyników badań co Unia Europejska), i wtedy wcześniejsze wdrożenie technologii niskowęglowych przez Unię Europejską będzie dla nas korzystne. W samych negocjacjach jednostronna redukcja ze strony emitenta, który odpowiada za dużą część historycznych emisji CO2 (a Europa wciąż bije tutaj Chiny i Indie, i zmieni się to dopiero w najbliższej dekadzie) również może pomóc, bo sygnalizuje nasze intencje (z których nie będziemy mogli się tak łatwo wycofać) i pokazuje, że ekonomia niskowęglowa jest w ogóle możliwa.

Można sobie wyobrazić jako sytuację, w której grupka znajomych umawia się w drogiej restauracji myśląc, że w ramach promocji dostanie obiad za darmo; w trakcie posiłku przychodzi kelner i mówi że niestety będą jednak musieli uregulować rachunek. Osoby bogatsze przyjechały wcześniej taksówkami i zdążyli więcej zjeść, inni przyszli później i dopiero co złożyli zamówienie. No i kto powinien ile zapłacić? Niby wszystko jest na rachunku, wiadomo że niezapłacenie może się źle skończyć, ale niektórzy odmawiają, bo przecież myśleli że będzie za darmo, inaczej by nie przychodzili... jeszcze inni, po przyjściu kelnera specjalnie zamawiają drogi deser, bo liczą że ktoś inny się dołoży do ich części rachunku. Europa jest w tej metaforze osobą, która pierwsza sięga po portfel i liczy, że inni pójdą za jej przykładem. Ponosi przy tym ryzyko że nikt inny się do rachunku nie dołoży, kelner zabierze pieniądze, a ochrona i tak wszystkich wyrzuci z restauracji.

Co do ostatnich decyzji rządu polskiego, to nie wydają mi się one specjalnie przemyślane. Jak zwykle, jest tutaj dużo samozadowolenia i potrząsania szabelką, ale brak refleksji nad konsekwencjami naszego stanowiska. Nie bierze pod uwagę, że Unia Europejska jest bardzo zdeterminowana by z jednej strony redukować wewnętrzne emisje (w naszym kraju chyba nikomu się nie może pomieścić w głowie, że długoterminowym celem jest całkowita albo niemal całkowita redukcja emisji CO2, a te 20, 25 czy 30% to tylko kroki pośrednie), a z drugiej ograniczyć możliwość "jazdy na gapę" - regulacje dotyczące emisji samolotów korzystających z przestrzeni powietrznej UE mogą być przykładem sankcji ekonomicznych, wyciąganych wobec państw które nie chcą współpracować przy redukcji emisji gazów cieplarnianych. Podejrzewam, że jeśli Polska naprawdę będzie chciała bojkotować politykę klimatyczną Unii, skończy się tym że słono za to zapłacimy.

Jeśli jednak chcemy utrzymać status quo i iść na rękę polskiemu lobby energetycznemu i górniczemu, to wolałbym aby nasz rząd miał odwagę powiedzieć społeczeństwu, że z pełną świadomością akceptujemy wzrost koncentracji CO2 w atmosferze wynoszący tyle i tyle, ze wszystkimi tego potencjalnymi skutkami o których ostrzegają ich naukowcy.

klimat globalne ocieplenie wywiad profesor Szymon Malinowski PerfectGreyBody doskonaleszare.blox.pl