Antarktyka częściowo chroniona?
Od lat 50. ubiegłego wieku naukowcy obserwują, że otaczające Antaraktykę wiatry wieją coraz szybciej i kierują się bardziej na południe. Z najnowszych badań wynika, że zmiany te mogą w pewnym stopniu chronić Antarktykę przed skutkami globalnego ocieplenia. Zmiany w tempie i kierunku antarktycznych wiatrów są w głównej mierze powodowane istnieniem dziury ozonowej. Teraz, gdy stopniowo ona zanika, zmiany są napędzane ocieplaniem się klimatu. Zdaniem grupy naukowców pracujących pod kierunkiem Leeli Frankcombe z australijskiego Centre of Excellence for Climate Science, silniejsze wiejące bardziej na południe wiatry mogą spowodować, że w ciągu 70 lat nie dojdzie do podniesienia poziomu oceanów o 40 centymetrów. Wiatry znoszą aż połowę wpływy globalnego ocieplenia na Antarktykę.
Z najnowszego raportu IPCC wynika, że wskutek ocieplenia się klimatu do końca bieżącego wieku poziom oceanów może wzrosnąć o 97 centymetrów. W dokumencie zaznaczono również, że kilkadziesiąt kolejnych centymetrów może przybyć, jeśli dojdzie do nagłego załamania pokryw lodowych zachodniej Antarktyki.
Obiegający Antarktykę Prąd Wiatrów Zachodnich niesie ze sobą ok. 125 000 000 metrów sześciennych wody na sekundę. Kształtuje on i stabilizuje klimat na naszej planecie oraz izoluje Antarktykę od ciepłych wód z północy. W połączeniu z siłą Coriolisa powoduje on zwiększenie poziomu wody na północy i zmniejszenie na południu. Wraz z rosnącą siłą wiatru rośnie różnica w poziomach pomiędzy różnymi obszarami wód. Co więcej, jak wynika z najnowszych badań, zmiana kierunku wiatru zmniejsza transfer ciepła pomiędzy północą a południem. To oznacza, że ciepłe wody z północy będą w znacznie mniejszym stopniu ogrzewały wody na południu. Gdyby nie globalne ocieplenie to mechanizm ten spowodowałby spadek poziomu oceanów o około 5 centymetrów.
Nie tylko zmiany kierunku wiatrów łagodzą skutki globalnego ocieplenia. Jak wykazano, utrata pokryw lodowych na biegunach powoduje, że znajduje się tam mniejsza masa, przez co zmniejsza się oddziaływanie grawitacyjne biegunów. A to z kolei oznacza, że woda płynie od biegunów w kierunku równika. Dzięki temu około roku 2100 poziom oceanu w pobliżu Półwyspu Antarktycznego może utrzymać się na obecnym poziomie.
Naukowcy próbują odpowiedzieć na pytanie, czy opisane powyżej zjawiska uchronią pokrywy lodowe.
Sridhar Anandakrishanan, glacjolog z Pennsylvania State University uważa, że czynnikiem, który ma największy wpływ na pokrywy lodowe nie jest poziom oceanu, a temperatura wody. Sam względny wzrost poziomu oceanu nie spowoduje, że pokrywy lodowe znikną w ciągu 200 lat - stwierdza. Jego zdaniem spowolnienie wymiany ciepła pomiędzy Oceanem Południowym a wodami na północy może mieć pewien wpływ, jednak wszystko zależy od tego, w którym miejscu chłodniejsza woda spotka się z lodem. Nie sądzę, by to zbyt pomogło - dodaje.
Komentarze (0)