Starliner przeprowadził pierwsze w historii USA lądowanie kapsuły załogowej na lądzie
Kapsuła załogowa CST-100 Starliner Boeinga jako pierwszy tego typu pojazd w historii USA dokonała udanego lądowania na lądzie. Lądowanie odbyło się w ramach pierwszego testu kapsuły w przestrzeni kosmicznej. Nie wszystkie cele misji udało się zrealizować.
Zgodnie z planem Starliner miał zadokować do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Niestety, wkrótce po starcie wszedł na niewłaściwą orbitę, w związku z czym zrezygnowano z testu dokowania. Wszystkie inne elementy testu przebiegły zgodnie z planem. Pojazd bez problemów oddzielił się od pierwszego i drugiego stopnia rakiety nośnej. Jego własne systemy napędowe działały prawidłowo. Z powodzeniem przetestowano system komunikacji oraz nawigacji. Na sucho przeprowadzono testy systemu dokowania, potwierdzono też działanie wszystkich systemów kontroli i podtrzymywania życia. Bez problemu przebiegała też komunikacja pomiędzy Starlinerem a Międzynarodową Stacją Kosmiczną. Również lądowanie, podczas którego sprawdzono system spadochronów i poduszek powietrznych, przebiegło zgodnie z planem.
Kapsuła zostanie teraz przygotowana do pierwszej pełnej misji załogowej. Zanim jednak do niej dojdzie odbędzie się pierwszy załogowy lot testowy. Astronautka Sunita Williams, która weźmie udział w misji testowej, ochrzciła pojazd „Calypso” od nazwy statku Jacquesa Cousteau.
Przyczyną niezrealizowania planu wejścia na odpowiednią orbitę i zadokowania Starlinera do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej był błąd w synchronizacji zegara pokładowego. W związku z tym komputer Starlinera uznał, że pojazd znajduje się w innej fazie lotu niż w rzeczywistości i spalił zbyt dużo paliwa. Dlatego też NASA i Boeing uznały, że należy zrezygnować z planu dokowania do Stacji. Kontroli lotu nie udało się ręcznie skorygować błędu na czas, gdyż chwilowo utracono łączność satelitarną z kapsułą.
Obecnie ani NASA, ani Boeing nie sygnalizują, by niezrealizowanie jednego z celów obecnego testu mogło wpłynąć na jakiekolwiek przesunięcia w dalszych planach pracy nad Starlinererm. Administrator NASA zapewnił dziennikarzy, że gdyby na pokładzie Starlinera znajdowali się astronauci, którzy ręcznie by nim sterowali, w żadnym momencie testu nie byliby narażeni na niebezpieczeństwo. Zapewnił przy tym, że zarówno dotychczasowe testy kapsuły Boeinga jak i kapsuły SpaceX przebiegają na tyle pomyślnie, że obecnie NASA nie przewiduje żadnych opóźnień.
Komentarze (10)
tempik, 23 grudnia 2019, 09:33
No to widzę że standardy bezpieczeństwa uległy pogorszeniu w porównaniu z projektem Apollo... Ale rozumiem, kiedyś ścigano się o propagandowy sukces, dzisiaj wyścig jest o realną kasę więc presja jest większa.
Mariusz Błoński, 23 grudnia 2019, 11:20
Jeśli to jest jakaś pierdoła, którą bez zmieniania kalendarza testów można przy okazji sprawdzić i skoro główny problem polegał na tym, że w wyniku tej pierdoły spalił za dużo paliwa, a gdyby na pokładzie byli ludzie (lub gdyby mieli wówczas łączność) to by do tego nie doszło, to bez sensu jest opóźnianie wszystkiego, skoro cała reszta zadziałała idealnie.
radar, 23 grudnia 2019, 12:29
Nie zgadzam się co do "pierdoły" i co do rzeczywistej przyczyny problemu.
Pierwsze pytanie brzmi, jak to się stało, że ten zegar nie był zsynchronizowany? Jakim cudem? No i o ile nie był zsynchronizowany, 1sek czy 1 min? Stracili połączenie z time.windows.com? To jest rzeczywista przyczyna, a nie sam zegar?
Po drugie, to nie pierdoła, skoro komputer pokładowy nie był w stanie tego sam wykryć i skorygować? To, że wszystko inne przebiegło pomyślnie jest tylko częściowym pocieszeniem, bo jakby miał dowieźć pilnie tlen na MSK, a jednak nie trafił na nią to to jest krytyczne, a nie pierdoła. To tak jakby napisać, że "prawie" mu się udało, a z tym "prawie" to jest tak, że dwóch ludzi spada w przepaść, jeden się złapał krawędzi, a drugi prawie
Pytanie trzecie, czy jeżeli na pokładzie byliby astronauci to czy mogliby/potrafili/zdążyli/wiedzieli o ile skorygować ten zegar (albo i trajektorię) samodzielnie?
EDIT: Jestem również "bezdennie zdumiony", że takie rzeczy jak spalenie za dużo paliwa, w pewnym zakresie, nie są wkalkulowane i nie ma żadnego zapasu w rawie "W".... a stracili kontakt z kapsułą tylko na chwilę ponoć.
tempik, 23 grudnia 2019, 14:55
Stracone może nie, ale widać że wymyślona już technika, dokumentacja,projekty itd to nie wszystko. Nadal jednak ważne jest doświadczenie, które nabywa się małymi kroczkami samemu, albo przejmuje od starszych członków ekipy. A NASA w tych tematach ma wyrwę pokoleniową i musi koło wynaleźć od nowa. Trochę jak z Voyagerami i ich programistami którzy wymarli i jakby było trzeba to nie ma na świecie mądrego który by dał radę w fortranie przeprogramować Voyagera
dokowanie do stacji to chyba główny punkt programu gdzie może pójść coś nie tak. Można rozbić statek, stację, mieś problem z przycumowaniem, odcumowaniem, rozhermetyzowaniem połączenia. Dużo mechaniki i działań przy dużych prędkościach. To tak jakby zaliczyć egzamin pilotowi latającej cysterny na podstawie startu i lądowania, ale bez tankowania w powietrzu
Mariusz Błoński, 23 grudnia 2019, 15:09
Równie dobrze mogło być tak, że paliwa było wystarczająco, ale uznali, że ważniejszy jest test powrotu na Ziemię w takiej konfiguracji jak przewidziano (więc z taką, a nie inną ilością paliwa), niż test dokowania.
Pewnie gdzieś tam pojawi się raport techniczny z lotu, więc może kiedyś jakieś dokładniejsze informacje przekażemy
peceed, 23 grudnia 2019, 15:22
Loty załogowe to cały czas sposób na pompowanie publicznych pieniędzy w prywatne ręce, nie ma żadnego ekonomicznego sensu utrzymywania ludzi w kosmosie.
Be żartów, ilość programistów znających Fortrana nie jest taka mała, większość kompetentnych programistów jest w stanie biegle opanować ten język w kilka dni, wytrenowanie mózgu dla naturalnego czytania kodu to zgrubnie 2 tygodnie. Po prostu trzeba trochę więcej zapłacić.
Kosmos jest passe, teraz wszystkich sensownych ludzi zasysa IT.
tempik, 23 grudnia 2019, 20:47
To dzwoń do NASA, zdaje się że rok temu czy dwa NASA biadoliła że nikt w tym już nie pisze i nie mogą znaleźć programistów do podtrzymania starych projektów zresztą nawet tutaj chyba był artykuł
Ale programowanie specjalistycznych sterowników, które nigdy nie były publicznie dostępne to trochę więcej niż "hello world" przeklepane na PCcie
venator, 24 grudnia 2019, 00:56
Ponoć zegar kapsuły zsynchorizował się nie z tym zegarem Atlasa co trzeba. Błąd w oprogramowaniu. Nie wykluczone, że w hinduskim. W końcu ci programiści są ponoć dobrzy, a na pewno tani. Boeing poraz kolejny podważa do siebie zaufanie.
Wyszło znakomicie, ale nikt dzisiaj nie poniósłby takiego ryzyka i kosztów jak wówczas. Lata od końca lat 50-tych, przez 60-te do początku lat 70-tych to złota era lotnictwa i astronauktyki.
Pesymista napiszę: to se ne vrati. Ja mimo wszystko, nie chcę być pesymistą. W końcu umiejetność opuszczenia przez człowieka (jako biologicznej istoty) grawitacyjnej studni Ziemi i znalezienia sie w otwartej przestrzeni kosmicznej to ogromny triumf rozumu.
Jajcenty, 24 grudnia 2019, 12:54
To prawda, jednak jak na razie to Kosmos z nami wygrywa. Załogowo to latamy tak nie za daleko Umiejętność ucieczki z naszego czy kolonizacji innych układów wymaga jeszcze dopracowania.
M61, 28 grudnia 2019, 05:41
Pewnie jakaś ważna aktualizacja szła w tle, a Ty się czepiasz .
Czy dobrze rozumiem, że kapsuła była załogowa, ale bez załogi i kosztowała jedyne 1,5 mld dolarów.