FBI marzą się backdoory w smartfonach
Dyrektor FBI James Comey uważa, że producenci smartfonów nie powinni mieć prawa stosowania zabezpieczeń kryptograficznych, które uniemożliwiają amerykańskim organom ścigania podsłuchanie wybranego telefonu. Podczas przemówienia w Brookings Institute Comey skrytykował Apple'a i Google'a, które po wybuchu afery ze Snowdenem dołączyły do swoich produktów usługi kryptograficzne. Jego zdaniem takie działania ułatwiają pracę przestępcom.
Comey nie ograniczył się jedynie do wyrażenia własnej opinii. Dyrektor FBI zasugerował, że administracja prezydenta Obamy będzie szukała prawnych możliwości zmuszenia producentów smartfonów do instalowania tylnych drzwi, dających organom ścigania dostęp do urządzeń. Być może najwyższy czas, by powiedzieć, że po aferze ze Snowdenem wahadło wychyliło się zbyt mocno w jedną stronę – w stronę strachu i braku zaufania. Czy aż tak bardzo nie ufamy rządowi i organom ścigania, że pozwolimy, by przestępcom uszło na sucho? - mówił Comey.
Eksperci zauważają jednak, że w tym samym momencie, w którym agendy rządowe otrzymają backdoora, stanie się on tez dostępny dla przestępców. Jeśli damy FBI backdoora to będzie tylko kwestią czasu, kiedy znajdzie go i wykorzysta ktoś spoza organów ścigania - mówi Jon Tanguy z firmy Micron. Zauważa, że nie tylko sami przestępcy mogą znaleźć tylne drzwi, ale informacje o nich może im sprzedać któryś z pracowników firmy produkującej smartfony z backdoorami. Nie chcę rozstrzygać, czy backdoory są dobre czy złe. Jeśli jednak stworzymy tylne drzwi, ktoś niepowołany je znajdzie. I nie będziemy wiedzieli, jakie są intencje tej osoby - dodaje.
Komentarze (22)
Jajcenty, 20 października 2014, 13:37
Bardzo będę ciekawy opinii Pana Dyrektora FBI po tym jak kolejny Snowden wykorzystując legalny backdoor upubliczni to i owo z telefonu Pana Dyrektora.
Ciekawe ile prywatności damy sobie odebrać i kiedy Pawka Morozow ponownie będzie wzorem do naśladowania.
Astroboy, 20 października 2014, 13:43
Mam nadzieję, że myślisz o tej "oficjalnej" wersji dotyczącej Pawki Morozowa. Bo podpuszczenie przez matkę, jako bardziej "racjonalna" wersja niekoniecznie może być warta naśladowania.
P.S. Jako ludzkość damy sobie odebrać dużo więcej; pod sztandarami "demokracji" i "wolności".
Nerexis, 20 października 2014, 14:04
Tak.
Rządy państw są największymi złodziejami i przestępcami.
wilk, 20 października 2014, 20:54
Problemem nie są rządy, problemem jest lenistwo obywateli (lenistwo wyborcze, brak nacisków obywatelskich, niedostateczna kontrola i transparentność, pobłażanie przekrętom i wybrykom, krótka pamięć, lemingi itd.). Zbyt szerokie uprawnienia i brak kontroli zdeprawują każdą władzę.
thikim, 20 października 2014, 23:14
Wilk. Hmm, dlaczego widzisz problem tam gdzie trzeba coś akceptować a tam gdzie trzeba zmian akceptujesz?
Problemem jak widzę są dla Ciebie obywatele a rząd jest ok?
To tak jakbyś napisał: problemem nie są złodzieje i bandyci tylko ci co się dają okraść i napaść. Najlepiej jeszcze ich z buta, niech się wezmą w garść.
Może rozważ że łatwiej jest zmienić rząd niż ludzkość. Jeżeli ludzie są tacy jacy są to trzeba to zaakceptować. A rząd zły należy zmienić.
Komuniści zakładali że zmienią ludzi. Ludzie zmienili komunistów.
Afordancja, 21 października 2014, 08:24
Rząd jest pochodną obywateli..i tego na co obywatele pozwolą
Mariusz Błoński, 21 października 2014, 11:11
@Wilk: dokładnie tak.
W "klasycznych" dyktaturach zjawia się dyktator i zabiera ludziom pewne wolności. I wszyscy wiedzą, że dyktator jest zły. We współczesnych dyktaturach wolności odbiera się krok po kroku. A to rząd decyduje, jakiego odkurzacza kupić już nie możemy, jakiego termometru powinniśmy używać, w jaki sposób zabezpieczać swoje zdrowie i starość... Ludzie stopniowo bez najmniejszego sprzeciwu zgadzają się na coraz większe ograniczenie wolności. Co więcej są wdzięczni politykom za takie działania i nagradzają ich oddając im ponownie władzę. Nie myślą, nie rozglądają się, nie analizują. Po prostu pozwalają i się cieszą.
thikim, 21 października 2014, 16:13
A ja powtórnie powiem: rząd można wymienić, obywateli nie.
I to trzeba akceptować.
Astroboy, 21 października 2014, 17:02
Z akceptowaniem się zgodzę. Mam tylko problem z tym, KTO ma to akceptować? Bo chyba nikt w dzisiejszych czasach nie zamierza tu, w kraju Wiślan wymieniać obywateli (choć kto wie, o jaką "opcję" chodzi)?
To jest dobra konkluzja. Warto ją szczególnie odnieść do takich tworów Ynternetu jak: [...].
Bardziej serio (choć z uśmiechem) mamki zastępują opiekunki, opiekunki – kolejki na zapisy do przedszkola/ żłobka, te ostatnie zaś, chyba wiecie sami.
Ileż to słyszałem o RADOSNYCH rodzicach, że dziecko jest już w ŻŁOBKU!!! No i z czego się tak cieszyć? Że dziecko zamiast pełną piersią, karmić będą od najmłodszych lat tym co proponował Советский Союз?
Mariusz. Chore czasy (nie tylko, a może szczególnie nie, w kraju nad Wisłą).
wilk, 21 października 2014, 18:49
Trzeba akceptować? Dlaczego? (pomijam już fakt, że nie piszesz co niby akceptuję a czego nie) Pewnie dlatego, że mam własne zdanie. Mam nadzieję, że i Ty je masz.
Dokładnie to mam na myśli. Zapominasz, że rząd, to właśnie obywatele. Przecież sami tym "złodziejom" daliśmy instrumenty i przyzwolenie, by być okradanymi czy manipulowanymi. Jeśli zaproszę do domu nieznajomego i on mnie okradnie, to sam sobie jestem winny, za naiwność, głupotę etc. Oczywiście nie jest on zwolniony z odpowiedzialności za kradzież.
Tu nie chodzi o to, że afera (ewentualnie) wybuchnie dopiero, gdy brudy wyjdą na wierzch i wtedy może słupki komuś spadną, jakaś głowa poleci albo wyjawi się, że stał za tym wyższy interes, a ten kto wyjawił brudy jest przestępcą. Tylko nieustanna świadomość tego, że to ludzie obserwują rząd, a nie rząd ludzi zapewnia, że nie dojdzie do nadużyć.
Oczywiście, jednak to tylko opóźni nawrót, wymieniać można i co miesiąc.
thikim, 21 października 2014, 23:30
No jeżeli ktoś pisze że problem leży po stronie obywateli a nie rządu to naprawić można to jedynie na dwa sposoby.
Albo zmienić mentalność obywateli.
Albo zmienić obywateli.
Problem jest jednak taki że ludzie tacy są z natury. Tacy byli, tacy są i tacy będą.
Ludzką naturę zwyczajnie trzeba akceptować.
Wobec tego jedynym rozwiązaniem jest wymiana fizyczna obywateli. Taka jest konkluzja szukania winy po stronie obywateli.
Ja zaś stwierdzam że to także jest niemożliwe i wymienić można ale tylko rząd a naturę obywateli po prostu trzeba przyjąć że jest jaka jest i do tego dostosować przepisy.
Co mam na myśli?
Jeśli w jakimś społeczeństwie nie ma kradzieży to odpowiednie przepisy są tam zbyteczne. Ale jeśli kradzież występuje to są potrzebne.
I jeśli natura ludzka jest jakaś to nie należy szukać sposobów z s-f na jej zmianę tylko należy do ja zaakceptować i do niej dostosować prawo. Także sposób rządzenia.
To jest analogiczne do np. wściekłego psa.
Możemy zrobić tak:
- próbować zmienić jego zachowanie - bez sensu
- próbować eliminować psa - tak się robi i to jest sensowne ale nie do zastosowania wobec ludzi.
- zachować się w sposób rozsądny czyli do psa nie podchodzić. Wiemy że zachowania jego nie zmienimy, wiemy że zabić go nie możemy, więc unikamy kontaktu. Szerzej - podejmujemy działania zakładające że nie poradzimy sobie z nim ani poprzez zmianę jego natury ani poprzez jego likwidację.
I tak jest z obywatelami: natury nie zmienimy, zabić nie możemy, pozostaje dostosować formę rządzenia do obywateli.
Czyli zmieniamy rząd, nie obywateli. A jak? To jest zupełnie inny temat. Najpierw fundamenty a potem ściany się buduje. A nie najpierw planujemy ściany a potem zostajemy z ręką w nocniku.
Jajcenty, 22 października 2014, 13:57
Przerwałeś w najważniejszym momencie. Jak chcesz przerwać współcześnie działający mechanizm kupowania głosów za pieniądze przyszłych pokoleń?
wilk, 22 października 2014, 20:25
Tu się zgadzamy, taka jest mentalność, takie ich lenistwo i nieodpowiedzialność, że dla przeciętnego obywatela cała jego inicjatywa wpływania na przyszły dobrobyt i satysfakcję własną oraz ogółu społeczeństwa zaczyna się i kończy na spacerze w niedzielne popołudnie, w odświętnym sweterku do urny wyborczej. I tyle. A nawet i to robi co 2-3 osoba (oczywiście pozostałym nie przeszkadza to lamentować do TV).
Dlatego błąd popełnia każdy obywatel, który daje się zmanipulować słowami polityka, że "skoro nas już wybraliście nas, to dajcie nam robić to co chcemy, my jesteśmy dobrzy, my chcemy tylko jak najlepiej dla was, zaufajcie nam". Niestety politycy lubują się w manipulowaniu, bo nic nie ogranicza ich swobody. Sęk w tym, że to lenistwo nie powstało spontanicznie, ot tak sobie, jako chęć zaspokojenia wyłącznie podstawowych potrzeb (póki mam na bułkę i bułki są w sklepie, to jest ok). Zostało ono stopniowo wpojone.
Za złe wybory się płaci i wyciąga się z nich wnioski. Cała odpowiedzialność spływa tylko i wyłącznie na obywateli. Niestety u nas normą jest pobłażliwość, krótka pamięć, dawanie trzydziestej piątej szansy, a "zatopieni" politycy wypływają i tak za rok, w innej partii lub innym resorcie. Jednak poza uświadomieniem obywatelom, że mogą zrobić coś więcej niż ruszyć cztery litery w niedzielne popołudnie oraz ścisłą regulacją obietnic politycznych, czy hipotetyczną zmianą organów władzy, konieczna jest także pełna redefinicja filozofii zarządzania państwem i jego organami, owego "systemu". Sama wymiana personalna nie wystarczy.
Astroboy, 22 października 2014, 20:51
Tu się nie zgodzę. Lenistwo nigdy nie zaspakaja potrzeb; z lenistwa zwyczajnie się umiera.
Co do wpajania, to zdziwiłeś mnie. Jaka opcja w kraju nad Wisłą nawołuje do tego, by nie chodzić do wyborów? W krajach o dość sporych tradycjach demokratycznych bywa tak, że jeśli nie idziesz do wyborów to płacisz. Stać cię na lenistwo to płać!
Dowcip polega na tym, że gdybyśmy swoją bezpośrednio blisko tyłka leżącą kieszenią płacili, to dość szybko nauczylibyśmy się właściwych wyborów.
pogo, 22 października 2014, 21:05
Wprowadzenie obowiązku udziału w wyborach wydaje się niezłym pomysłem. Nie dość, że zmusiłoby ludzi do zainteresowania się polityką (a co by nie mówić, to musimy się nią interesować, bo od niej zależy nasz byt), a po drugie da dodatkowy wpływ do kasy państwa w postaci kar (nie liczyłbym na znaczące kwoty).
Jakby jeszcze dołożyć do tego możliwość głosowania przez internet i przybycia do dowolnego punktu wyborczego (ewidencja głosujących on-line) to byłoby rzeczywiście trudno się wytłumaczyć z tego, że się nie było na wyborach. Oczywiście i tak zostają zwolnienia lekarskie itp itd...
Tylko jakiej wysokości kara powinna być w Polsce aby nie przegiąć w żadną stronę? 200zł?
No i oczywiście w ten sposób pozbywamy się tylko wierzchołka problemu, bo nadal jest kwestia kontroli "wybrańców".
Astroboy, 22 października 2014, 21:24
Wydaje mi się, że w ten sposób nie pozbywamy się tylko wierzchołka problemu, bo chyba nikt nie wymyślił lepszej kontroli, niż "powszechna" kontrola.
Jajcenty, 22 października 2014, 22:02
O tak, bardzo proszę! Najbardziej będę zainteresowany kartami do głosowania wypełnionymi przez osoby takie jak ja. Jakie rzeczy będzie można tam przeczytać. No chyba że komisja będzie sprawdzać czy oddano głos prawidłowo a opornych będziemy surowo karać.
Ze swej strony raczej wprowadziłbym jakiś egazmin z wiedzy politycznej i gospodarczej. Żeby prowadzić samochód trzeba zdać egzamin, żeby łowić ryby trzeba zdać egzamin, ale decydować o MOIM losie może każdy, kto ukończył osiemnaście lat. Wybaczcie mi, ale to trochę niewystarczające kwalifikacje.
pogo, 22 października 2014, 22:51
Nie każdy. Tylko osoby, którym dostatecznie dużo ludzi uwierzyło, że potrafią coś zmienić.
Ja się załamuję gdy czytam spisy ludzi z hasłami poprawy gospodarczości, warunków pracy itp itd... a w ulotce z listą kandydatów danej partii ma wpisane "absolwent Wyższej Szkoły Podcierania Krów w Pcimiu Dolnym - bezrobotny"...
Offtop nam się zrobił :/
wilk, 23 października 2014, 00:11
Nie piszę o nawoływaniu do lenistwa wyborczego (choć bywały w historii różne wybryki), a o niechęci do robienia czegoś poza tym. Przymus wyborczy jest jakimś rozwiązaniem, ale z drugiej strony narusza wolność wyboru pod groźbą kary (możliwość braku oddania głosu jest także mimo wszystko wolnością). Skłaniałbym się za to ku przywilejom. Aczkolwiek kwestia świadomości wyborcy, to tylko ułamek problemu, najczęściej jednak podnoszony.
Wszystkie źle podjęte decyzje i tak finalnie odbijają się na naszej kieszeni. Technicznie to jednak płacimy, np. wizerunkowo, ratingowo, galopującym długiem publicznym (choć ten w zasadzie to już tylko licznik bez znaczenia), a nawet zdrowiem.
I vice-versa.
True, więc cóż ten dyrektor FBI sugeruje...? Nie działanie w ramach prawa do przestrzegania którego został zobowiązany, a ochronę status-quo dla wyższego dobra nawet jeśli jest to już auto-agresja wobec własnych obywateli.
pogo, 23 października 2014, 11:25
Całe szczęście już wiadomo, że mu nie pozwolą
wilk, 23 października 2014, 16:39
Skoro sprawa już ujrzała światło dzienne, to raczej jej los był przesądzony. Co nie znaczy, że inne służby nie mają z tym problemów (np. TPM). Jednak samo wystąpienie, aż dyrektora, może sugerować, że faktycznie FBI zaczyna odczuwać kłopoty, bo nie radzi sobie z szyfrowaniem i nie ma jak dotąd do tego odpowiednich narzędzi oraz współpraca z NSA nie daje oczekiwanych efektów.
Jasne, oddanie nieważnego głosu jest tak samo dobrowolnym wyborem. Pomijam tu dostawianie "ptaszków" przez komisję. Jednak w mojej opinii widmo ciążącej kary spowoduje tylko to, że frekwencja co prawda ładnie wzrośnie, ale ludzie będą chodzić z nastawieniem żeby "odbębnić" swoją obywatelskość gryzmołkiem bez większego namysłu.
Astroboy, 24 października 2014, 07:20
Można oczywiście podyskutować na temat "świadomości" i "wolności" wyboru człowieka, chciałbym jednak zwrócić uwagę szanownym Moderatorom, że – jak sami uznali – jest to OT.