Z serwisu społecznościowego do aresztu
Korzystanie z serwisu społecznościowego może zaprowadzić użytkownika do... więzienia. Przekonał się o tym Thomas Gagnon z Massachusetts. Porządkował on kręgi znajomych w Google+, a serwis wysłał zaproszenie do jego byłej partnerki. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, jednak Gagnon ma sądowy zakaz zbliżania się do kobiety i kontaktowania się z nią. Gdy jego była sympatia otrzymała zaproszenie, poinformowała policję. Ta uznała, że doszła do złamania prawa i Gagnon został aresztowany. Musiał zapłacić też 500 dolarów grzywny.
Mężczyzna twierdzi, że nie wysyłał zaproszenia i nie miał pojęcia, iż Google+ zrobił to za niego.
Adwokat Bradley Shear, który specjalizuje się w kwestiach dotyczących prywatności w internecie, mówi, że jest możliwe, iż wersja Gagnona jest prawdziwa. Serwis rzeczywiście mógł za niego wysłać zaproszenie. Jeśli tak się stało i Gagnon trafił z tego powodu do aresztu, Google może zostać pozwany o spore odszkodowanie. Google+ umożliwia organizowanie znajomych w różne grupy. Jak mówi Shear, wystarczy przesunąć osobę z jednej grupy do drugiej, a działanie takie może spowodować, że automatycznie zostanie wysłane zaproszenie. Prawnik wskazuje, że na forum Google+ znajdują się wpisy użytkowników niezadowolonych z tego, iż serwis automatycznie wysyła zaproszenia do osób z listy kontaktów.
Organizacje walczące o prywatność internautów niejednokrotnie podkreślają, że serwisy społecznościowe posuwają się zbyt daleko. Oczywiście w regulaminach korzystania z takich serwisów - których większość z nas nie czyta - wspomina się o wysyłanych automatycznie zaproszeniach. Zgadzając się na regulamin zgadzamy się, że serwis będzie wykorzystywał nasze dane w różnym celu i nie będzie nas o tym fakcie za każdym razem informował. Zwykle działania takie nie szkodzą użytkownikowi. Chyba, że jest w takiej sytuacji jak Gagnon.
To świetny przykład tego, co się dzieje, gdy firma przekracza pewne granice - mówi Shear.
Komentarze (1)
wilk, 14 stycznia 2014, 17:38
Witajcie w internetach. Zawsze jak robię coś na fejsiku, to mam stracha, że ląduje to na ścianach wszystkich kontaktów. Taka obsesja sprawdzania "dziennika aktywności".