Google może wybrać prezydenta?
Google może wybrać kolejnego prezydenta USA. Wszelkie sondaże wskazują, że walka podczas przyszłorocznych wyborów będzie wyjątkowo wyrównana. A skoro tak, to drobna manipulacja wynikami wyszukiwania może przekonać niezdecydowanych do jednego lub drugiego kandydata.
Robert Epstein psycholog z American Institute for Behavioral Research and Technology przeprowadził badania nad niezdecydowanymi wyborcami, którym podsuwano spreparowane wyniki wyszukiwania. Wyświetlając badanym takie wyniki, które stawiały konkretnego kandydata w lepszym świetle od konkurenta badacze byli w stanie spowodować, że ludzie mieli zamiar poprzeć właśnie tę osobę. Wystarczyła jedna 15-minutowa sesja z wyszukiwarką, by osoby niezdecydowane zaczęły lepiej postrzegać danego kandydata, a prawdopodobieństwo, że oddadzą na niego głos wzrastało o 37-63 procent. Wyniki takie uzyskano po pięciu podwójnie ślepych próbach na grupie 4500 niezdecydowanych wyborców z USA i Indii.
Google odniósł się do uwag Epsteina stwierdzając, że algorytmy wyszukiwarki zostały pomyślane tak, by udzielać "trafnych odpowiedzi". Naukowca to jednak nie przekonuje. W jaki sposób dostarczanie 'trafnych odpowiedzi' na pytania związane z wyborami wyklucza możliwość faworyzowania jednego z kandydatów przez wyniki wyszukiwarek?, pyta uczony.
Zdaniem Epsteina, pokusa wpływania na wynik wyborów jest duża. Uczony przypomina, że już w 1876 roku Rutheford B. Hayes wygrał wybory prezydenckie zaledwie jednym głosem elektorskim, a na ich wynik prawdopodobnie wpłynęły działania firmy Western Union, która go popierała. Przedsiębiorstwo w znacznej mierze zmonopolizowało rynek telegraficzny i miało umowę na wyłączność z Associated Press, której reporterzy korzystali z telegrafów Western Union przekazując teksty do redakcji. Dzięki temu Western Union mogła dopilnować, by na temat Hayesa ukazywały się tylko pozytywne wiadomości.
Google średnio raz dziennie dostosowuje swoje algorytmy. Epstein twierdzi, że wystarczy, by któryś z pracowników dokonał drobnych zmian w algorytmach, a może w ten sposób zdecydować o wyniku wyborów. Gdy to czytacie Google może ustawiać wybory na całym świecie - mówi Epstein.
Komentarze (10)
Krzychoo, 25 sierpnia 2015, 08:51
Wielki Brat rośnie.
gravisrs, 25 sierpnia 2015, 09:41
Co za różnica, czy ci wyborcy polecą na plasterek kiełbasy wyborczej czy trafią na lepsze wyniki wyszukiwania. Brak świadomości wyborczej szarej masy należałoby naprawiać od wczesnej edukacji, a nie oskarżać kogokolwiek, że nagabuje lemingów.
wilk, 25 sierpnia 2015, 18:48
Jeśli byłoby to celowe, to oczywiście, że wytykać.
Gość Astro, 25 sierpnia 2015, 20:24
Niestety, całe wielowiekowe doświadczenie najlepszych dydaktyków wskazuje, że szara masa jak była szara, tak i będzie.
Możesz stawiać na głowie, po paluchach walić, ale nie z każdego uczynisz Chopina.
radar, 1 września 2015, 23:51
Zwłaszcza z połamanymi palcami:)
No proszę, a niejakiego Jacka K. prawie ukrzyżowano za "ciemny lud i tak to kupi"
Pytanie jest inne. Zakładając, że googla nie obchodzą wyniki wyborów w PL (a te już niedługo!), to czy można z zewnątrz manipulować wynikami (tzw. pozycjonowanie), żeby uzyskać pożądany efekt?
Flaku, 2 września 2015, 10:20
Od lat telewizja ma ogromny wpływ na to, co się dzieje w polityce, a teraz nagłe oburzenie, bo Google może też mieć wpływ?
radar, 2 września 2015, 17:05
Nie wiem czy to oburzenie, co "uświadomienie", to raz, a 2, jednak google jest monopolistą jeśli chodzi o wyszukiwanie w sieci, google, długo, długo nic, bing... etc.i na tym właśnie polega problem. Telewizji masz dużo, zwłaszcza w stanach, a wyszukiwarek masz ile?
Flaku, 2 września 2015, 22:22
W tym przypadku Google nie jest monopolistą, ale konkuruje o wpływy na politykę z innymi mediami, na przykład z telewizją. Monopolista na wyszukiwanie w sieci, a monopolista na propagandę to dwie różne rzeczy nie powiązane ze sobą.
radar, 3 września 2015, 15:29
Nie, no to stwierdzenie jest zdecydowanie za ostre.
Ponieważ ludzie coraz częściej szukają informacji medialnych (prasa/tv) w sieci to jednak jest to jak najbardziej powiązane. Kwestia oceny jaki jest stosunek liczby osób oglądających tv "na żywo" (a kto ma na to teraz czas?) do liczby osób oglądających wiadomości po wyszukaniu ich w sieci. A tu już to, co udało się wyszukać ma niebagatelne znaczenie.
pogo, 3 września 2015, 15:40
Tacy ludzie to wciąż niewielki odsetek, więc nie przeceniałbym roli wyszukiwarki. Kwestia tego, że ta rola będzie rosła.