„W końcu wirus mnie dopadł”. Pionier walki z Ebolą i HIV opowiada o zachorowaniu na COVID-19
Wirusolog Peter Piot jest obecnie dyrektorem słynnej London Schoolf of Hygiene & Tropical Medicine. Ma za sobą imponującą karierę. Już w wieku 27 lat był członkiem grupy naukowej, która zidentyfikowała wirusa Ebola i w zespole, który walczył z pierwszą epidemią tej choroby. Cała jego kariera naukowa przebiegła pod znakiem walki z chorobami zakaźnymi. W latach 1995–2008 odpowiadał za ONZ-owski program walki z HIV/AIDS. W połowie marca zachorował na COVID-19. Niedawno udzielił wywiadu, który świetnie pokazuje, jak choroba ta wygląda z perspektywy eksperta i pacjenta.
Dziewiętnastego marca nagle pojawiła się u mnie gorączka i ostry ból głowy, mówi uczony. Testy wykazały zarażenie koronawirusem, Piot postanowił poddać się samoizolacji w swoim domu. Ale gorączka nie przechodziła. Nigdy nie byłem poważnie chory. Przez ostatnich 10 lat ani razu nie wziąłem zwolnienia lekarskiego. Prowadzę dość zdrowy tryb życia, regularnie spaceruję. Jedynym czynnikiem ryzyka jest mój wiek. Mam 71 lat. Jestem optymistą, więc stwierdziłem, że mi przejdzie. Ale 1 kwietnia mój przyjaciel lekarz powiedział, że powinienem poddać się dodatkowym badaniom, gdyż gorączka była coraz wyższa i byłem coraz bardziej wyczerpany, wspomina.
Okazało się, że naukowiec jest poważnie niedotleniony, mimo że nie miał problemów z oddychaniem. Miał też poważne zapalenie płuc, zarówno wirusowe jak i bakteryjne. Poza tym, że czuł się kompletnie wyczerpany i miał gorączkę, nie występowały u niego żadne inne objawy. Okazało się, że musi być hospitalizowany. W międzyczasie testy na obecność koronawirusa wypadły negatywnie. To również jest typowe dla COVID-19. Wirus znika, ale konsekwencje zarażenia odczuwa się przez wiele tygodni, mówi Piot.
Naukowiec przyznaje, że bał się, iż zaraz po przyjęciu do szpitala zostanie podłączony do respiratora. Widziałem publikacje, z których wynikało, że zwiększa to ryzyko zgonu, wyjaśnia.
Po ponad 40 latach walki z chorobami zakaźnymi jestem ekspertem od infekcji. Cieszę się, że miałem koronawirusa, nie Ebolę, chociaż wczoraj przeczytałem artykuł naukowy, którego autorzy stwierdzali, że jeśli trafisz do brytyjskiego szpitala z COVID-19, to ryzyko zgonu wynosi 30%. To mniej więcej tyle, co ryzyko zgonu na Ebolę podczas epidemii w Afryce Zachodniej w roku 2014. Takie rzeczy powodują, że tracisz swój naukowy rozsądek i podajesz się emocjom. Pomyślałem, że całe życie walczyłem z wirusami, a w końcu dopadły mnie i się zemszczą, stwierdził uczony.
Jeszcze jakiś czas po wypisaniu ze szpitala Piot musiał być poddawany dodatkowemu leczeniu, gdyż okazało się, że rozwinęła się choroba płuc spowodowana burzą cytokinową. Naukowiec wciąż bierze kortykosteroidy na wyciszenie układu odpornościowego, wystąpiło u niego migotanie przedsionków. Musi być na bieżąco kontrolowany pod kątem ryzyka pojawienia się zakrzepów i udaru. To właśnie jest niedoceniane zagrożenie ze strony tego wirusa. Prawdopodobnie ma on możliwość wpływania na wszystkie organy, mówi.
Wiele osób sądzi, że COVID-19 zabija 1% pacjentów, a cała reszta ma jedynie objawy grypopodobne. Jednak rzeczywistość jest bardziej skomplikowana. Wiele osób, które przeszły zakażenie, będzie miało chroniczne problemy z nerkami i sercem. On niszczy nawet układ nerwowy. Na całym świecie pojawią się setki tysięcy osób, które trzeba będzie poddawać takim zabiegom, jak dializowanie nerek. Im więcej dowiadujemy się o koronawirusie, tym więcej rodzi się pytań, dodaje Piot.
Dzisiaj, po 7 tygodniach, w końcu czuję się mniej więcej normalnie. Moje płuca też zaczęły wyglądać lepiej, stwierdza. Natychmiast jednak dodaje: trzeba to jasno powiedzieć. Bez szczepionki na koronawirusa nigdy nie będziemy mogli normalnie żyć. Jedynym realnym wyjściem z kryzysu jest opracowanie szczepionki, która zostanie użyta na całym świecie. A już to samo w sobie oznacza wyprodukowanie miliardów dawek. To olbrzymie wyzwanie produkcyjne i logistyczne. Tymczasem wciąż nawet nie wiemy, czy stworzenie szczepionki przeciwko COVID-19 jest w ogóle możliwe.
Komentarze (8)
mezizen, 12 maja 2020, 15:04
Szkoda, że Kopalnia też włączyła się w to medialne zastraszanie niepoparte twardymi naukowymi dowodami...
Rowerowiec, 12 maja 2020, 19:25
To nie straszenie. Po zwykłej grypie też można mieć niezłe problemy. Tutaj jest podobnie. To fakty, a nie straszenie. Straszenie było w mediach typu Fakt.
mzp, 12 maja 2020, 22:13
W pewnym wieku twardość to bolesne doświadczenie nie do przełknięcia
mezizen, 12 maja 2020, 22:27
W dziale Medycyna Kopalni temat Koronawirusa pojawia się tak często, że niestety jest to straszenie, zresztą wpisujące się w medialną dezinformację nie popartą faktami. Przez fakt rozumiem naukowy dowód, a nie ogólnoświatową histerię i popularność tematu. Gdyby Szanowny rozmówca miał wątpliwości, to przez naukowy dowód rozumiem powtarzalny eksperyment, a nie statystyczne prognozy czy analizy pośrednie, na podstawie których chce się decydować o naszym zdrowiu fizycznym i psychicznym.
Zgadzam się. Prawdopodobnie z powodu sporego już doświadczenia autorzy spoczeli na laurach i w temacie koronawirusa bliżej Kopalni do Pudelka.
Szkoda Mojego Czasu, 12 maja 2020, 23:12
Tak zawstydziłeś Autora, że następny art o Sars umieścił w dziale Ciekawostki Jesteś superinfluencerem.
PS "Przez fakt rozumiem naukowy dowód" Fakt nie jest naukowym dowodem.
mezizen, 12 maja 2020, 23:22
Dziękuję za korektę. Z rozpędu odniosłem się w konwersacji do "faktu", jak go w kontekście ujął @Rowerowiec .
Anna Błońska, 13 maja 2020, 15:09
Bynajmniej nie zamierzamy osiadać na laurach. W źródłach, z których korzystamy, jest prawdziwy zalew tematów związanych z koronawirusem i COVID-19. Nawet wiadomości z innych dziedzin, głównie przez obostrzenia wprowadzane przez państwa z całego świata, pośrednio dotyczą tego tematu. Staramy się wyłuskać z tego coś interesującego, a skoro zapotrzebowanie na inne tematy, których sami zresztą bardzo potrzebujemy, żeby się oderwać, jest tak dobitnie komunikowane, pokopiemy z większą wytrwałością Pozdrawiam, A.B.
mezizen, 13 maja 2020, 16:26
Zgadzam się. Jeżeli eksperyment na kartce papieru jest powtarzalny, to jest to jak najbardziej naukowy dowód.