Bardzo bezpieczna bateria
Otis Peterson, naukowiec zatrudniony w słynnym Los Alamos National Laboratory, jest autorem ekologicznego i bezpiecznego źródła energii. Opracowane przez niego urządzenie ma rozmiary balii, nie wymaga jakiejkolwiek obsługi, a przez pięć lat jest w stanie dostarczać energię dla... 25 tysięcy domów. Osoby znające osiągnięcia pracodawcy pana Petersona chyba już wiedzą, o czym mowa: to domowy (a raczej miejski) reaktor jądrowy. Paliwem, a zarazem moderatorem dla amerykańskiego generatora jest wodorek uranu otoczony wodorem. Pozwala on uzyskać nawet 27 megawatów energii termicznej, którą za pomocą turbiny parowej można przekształcić w elektryczną. Jak już wspomniano, nie wymaga on żadnego nadzoru, nie ma też ruchomych części, które mogłyby się zużywać. Po wyczerpaniu paliwa "moduł zasilający" może zostać ponownie naładowany przez producenta. Nic zatem dziwnego, że firma, która ma zamiar sprzedawać te urządzenia, stara się je przyrównać do baterii. Przedstawiciele firmy zapewniają też o całkowitym bezpieczeństwie: konstrukcja reaktora gwarantować ma samoregulację przebiegu rozszczepiania uranu. Ich zdaniem, wynalazek może być wykorzystywany w bazach wojskowych, a nawet w państwach rozwijających się, cierpiących na brak elektryczności czy wody pitnej. Ciekawa jest reakcja specjalistów z branży atomowej na nowe urządzenie. Część ekspertów wróży mu świetlaną przyszłość i widzi w nim ratunek przed kryzysem energetycznym, część przepowiada katastrofę finansową, a działacze proekologiczni nie są pewni co o generatorze myśleć. Bazuje on bowiem na zbyt nowej technologii i nie wiadomo, jak w rzeczywistości zostanie rozwiązana np. kwestia odpadów radioaktywnych. Zainteresowani urządzeniem powinni śledzić losy założonej niedawno firmy noszącej nazwę Hyperion Power Generation. Obiecuje ona niskie koszty energii elektrycznej, a na 2012 rok zapowiada rozpoczęcie produkcji 4000 opisanych reaktorów.
Komentarze (12)
mikroos, 27 listopada 2007, 03:25
Wszystko fajnie. Boję się tylko trochę o to, ile jest w środku uranu i jak duże skażenie mógłby wywołać, gdyby wykorzystać go jako brudną bombę atomową.
techon, 27 listopada 2007, 19:03
Brudna bomba atomowa polega na czymś innym.... A wg. Ilośc uranu tutaj czyli w tej baterii jest raczej nie wielka.... A nie wiem jak sie zachowuje wodorek uranu LECZ napewno nie jest radioaktywny tak bardzo jak tlenek uranu.
mikroos, 27 listopada 2007, 20:17
Brudna bomba atomowa polega na tym, że pobierasz ładunek radioaktywny i rozpylasz go za pomocą ładunku konwencjonalnego. Natomiast ta bateria MUSi być radioaktywna, bo właśnie rozpady jąder atomowych są źródłem energii. Także mamy sporą dawkę promieniotwórczości, którą możemy kupić na właśność, a następnie zgodnie z własną wolą rozbroić i wykorzystać w dowolny sposób. Ilość wystarczająca do zasilenia 25000 domów to naprawdę spore źródło energii. Dziękuję za takie wynalazki.
waldi888231200, 27 listopada 2007, 21:12
No naprawdę rewolucyjna technologia , tak zaskakująca że aż dech zapiera ha..ha.. tak z 1905 roku.
Uran (w odróżnienieniu od węgla) i tak się rozpadnie i tak, więc lepiej go zużyć do produkcji energii
a węgiel wykorzystać do produkcji lekarstw.
Przestań chrzanić bo od spalania węgla z siarką ludzie raka dostają.
mikroos, 27 listopada 2007, 21:33
Po pierwsze, siarka NIE jest rakotwórcza. Choć co do ogólnego stwierdzenia, że spalanie węgla jest bardzo szkodliwe, jak najbardziej się zgadzam.
Ja nie mam nic przeciwko energetyce jądrowej, nawet więcej: jestem bardzo, bardzo na "tak". Tylko, że nie w takiej formie. Duża elektrownia jest nie dość, że tańsza, to bez porównania bezpieczniejsza.
waldi888231200, 28 listopada 2007, 00:15
Wcale nie jest tańsza bo przesyłanie ciepła i prądu kosztuje , i wcale nie bezpieczniejsza bo stanowi cel nr. 1 dla rakiet w razie wojny a nawet terorystów.
mikroos, 28 listopada 2007, 00:23
Nie wyobrażam sobie, jak potężny musiałby być atak terrorystów, by przeniknąć przez kilka kilometrów zasieków, które obecnie są normą. Atak rakietowy? Od tego są systemy defensywne (i nie mam tu na myśli tandetnej tarczy amerykańskiej).
Mimo wszystko uważam, że duża elektrownia jest ZNACZNIE tańsza, niż wytwarzanie w każdej wsi osobnego reaktora. To kwestia zwykłego zakupu hurtowego: zawsze taniej jest kupić jedną, dużą elektrownię, niż co najmniej kilkaset małych, z których każda wymaga 100% zabezpieczeń, włącznie z antyterrorystycznymi (w końcu taki reaktorek to źródło ładunku do brudnej bomby).
waldi888231200, 28 listopada 2007, 01:09
Obudz się, widziałeś elektrownię atomową?? Jej główną tarczą jest gruba warstwa betonu i to wszystko oraz nadzieja że normalnych ludzi jest wiecej (plus systemy mechaniczne gaszące reakcję na wszelki wypadek 8).
Ciekawe , widać że się nie znasz !!
Dowód : Ciepło od MPEC jest prawie w cenie prądu(płatne cały rok), a koszt produkcji 1 KW en elektrycznej to 3grosze a płacisz chyba 35gr (gdzie ta taniość) 8)
mikroos, 28 listopada 2007, 02:06
Oj, to chyba jednak widzieliśmy jakieś różne elektrownie atomowe. Czarnobyl NIE jest wzorem budowania dobrej EA.
A co ma jedno do drugiego w ogóle?! Po pierwsze prąd z atomu jest znacznie tańszy od prądu z węgla i jest to obiektywny fakt. Po drugie, postawienie pojedynczej elektrowni atomowej jest bez porównania tańsze, niż postawienie ich kilkaset oraz strefy bezpieczeństwa, stałej ochrony i wszelkich systemów bezpieczeństwa wokół każdej z nich. W EA największa część kosztów wcale nie jest generowana przez budowę samego reaktora, tylko właśnie ogółu zabezpieczeń i modułów związanych bezpośrednio z wytwarzaniem i kontrolowaniem wytwarzania energii. W związku z tym każda kolejna siłownia od początku generuje ten sam koszt, nawiasem mówiąc: stosunkowo wysoki.
waldi888231200, 28 listopada 2007, 03:43
Widziałem elektrownię dla NY , przy rzece Hudson.
Nie jest tańszy. Ale ekologicznie czyściejszy.
To jest opis baterii atomowej a nie reaktora atomowego . Wystarczy ją zakopać 30m pod ziemią i zalać wodą i betonem . Bardzo dobry pomysł. Niestety narusza monopole dlatego przewidziany do zastosowania po 2012roku.
mikroos, 28 listopada 2007, 08:06
Ale chyba przyznasz, że każdy choćby przeciętnie inteligentny człowiek uczy się na błędach i teraz wiemy, jak wybudować taką elektrownię lepiej. Poza tym jakoś nie wyobrażam sobie postawienie w mieście typu NY kilkunastu minielektrowni atomowych, każdej z kompletem zabezpieczeń i zasiekami. No, chyba, że znajdziesz np. na Manhattanie miejsce na coś ŧakiego.
Ależ oczywiście, że tańszy.
Ale bateria jest w gruncie rzeczy reaktorem, zawiera wysoce radioaktywny ładunek. A Ty chciałbyś coś takiego postawić komuś na ogródku i powiedzieć mu, że nie ma się czego bać. Chciałbyś postawić kilkadziesiąt takich w mieście, a potem liczyć, że może się uda i nikt tego nie ukradnie i nie wysadzi w powietrze. Trochę naiwna wiara, z całym szacunkiem. Z kolei zapewnianie całodobowej skutecznej ochrony troszkę wywindowałoby ceny energii z takiej minielektrowni.
Kosooki, 28 listopada 2007, 17:12
O ile zrozumiałem, atomowa bateria stanowi bardzo mały cel. Nic nie stoi na przeszkodzie, by umiejscawiać ją na terenie jednostek wojskowych lub policyjnych, które i tak są strzeżone. Głowny problem z elektrowniami atomowymi, to fakt, że są to cele powierzchniowe, w które półamator-terrorysta z łatwością trafi B 747. Dla baterii atomowej w schronie 5x5 metrów i do tego zakopanej w ziemi (bez doĸladnie znanej co do metra lokalizacji), prawdopodobieństwo trafienia Jambo Jetem jest zbliżona do trafienia 6 w totolotka. Także skuteczny atak naziemny nie gwarantuje sukcesu - do zniszcenia schronu zakopanego na parę metrów potrzeba parę ton doskonałych środków wybuchowych, a i tak nie będą mieli gwarancji, że skażone resztki wydostaną się na zewnątrz. Powyższe powody spowodowały opracowanie przez amerykanów inteligentnych, kilkutonowych bomb do niszczenia umocnień. Wątpię, by terroryści (nawet w perpektywie 20 lat) dysponowali tak drogą bronią, jeszcze droższymi nośnikami i wykwalifikowanymi kadrami umiejącymi je wykorzystać. ;D