Chcą bardziej restrykcyjnych przepisów dot. gier komputerowych
Podczas dorocznej konferencji brytyjskiego Stowarzyszenia Nauczycieli i Wykładowców wezwano do wprowadzenia bardziej rygorystycznych przepisów mających chronić dzieci przed przemocą w grach komputerowych. Nauczyciele ze szkół podstawowych i przedszkoli alarmują, że pod wpływem gier dzieci stają się coraz bardziej agresywne i uzależniają się od fantastycznych światów, które oddzielają je od rzeczywistości.
Już cztero- i pięciolatki bawią się podczas przerw w zajęciach w wypadki samochodowe czy udają, że z wyimaginowanych ran leci im krew. Nauczyciele twierdzą, że bez widocznego powodu w klasach jest coraz więcej przepychanek, dzieci często wymieniają ciosy.
Otyłość, wykluczenie społeczne, samotność, upośledzona sprawność fizyczna - to cechy dzieci, które całymi godzinami w swoich pokojach grają w gry wideo. Istnieje też wyraźna korelacja pomiędzy tymi dziećmi, które przyznają się do grania, a tymi, które przychodzą do szkoły naprawdę zmęczone - mówi Alison Sherratt z podstawówki Riddlesden St Mary’s Church of England.
Wielu rodziców nie zajmuje się swoimi dziećmi, nie interesuje się, co robią całymi godzinami w pokojach, nie przejmuje się oznaczeniami wieku na pudełkach z grami komputerowymi.
Komentarze (8)
pogo, 4 kwietnia 2012, 08:11
Ja jak miałem 4-5 lat to też się bawiłem w wypadki samochodowe, a gier nie miałem...
Pomysły z ranami i krwawieniem pojawiły się dopiero jak miałem 7-8 lat... ale to nadal było bez udziału brutalnych gier i filmów.
sig, 4 kwietnia 2012, 08:15
Przepychanki, ciosy, zabawy, czyli ok, ruszają się więc schudną. Swoją dogą skąd pewność że widzą to wszystko w grach a nie TV? Przed komputerem przynajmniej robią coś więcej niż bezmyślne gapienie się w ekran (cecha "pokolenia tv"). Ale tak to już jest że jak coś nieznane "starym prykom" to na pewno złe, prowadzące do szatana etc, bo dzieći powinny być ich mniejszymi klonami. Swoją drogą rzeczowe gry (tyle że odpowiednio przerobione, żeby wygrać trzeba znać aktualnie przerabiany materiał) można by wykorzystać w szkołach. Edytory do takowych są powszechnie dostępne więc droga otwarta.
Gość derobert, 4 kwietnia 2012, 09:17
pierdzielenie o szopenie, mam komputer od 8 roku zycia i grałem we "wszystko" i jakoś nie biegam teraz po ulicy i nie biję ludzi Tak jak wyżej kolega napisał, w podstawówce też bawiłem się w wypadki samochodowe, w bijatyki, w policjantow i złodziei itd. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że najwięcej dziecko podłapuje z TV, gry komputerowe to ułamek. Choć nie wiem jak teraz, ja dorastałem w czasie gdy kanały tv można było policzyć na palcach dwóch rąk i jednej stopy ;-) Teraz dziecko dostaje taką papkę, że strach się bać. Ale gry jak by nie były brutalne to nie mają takiego wpływu na psychikę jak TV. A tak w ogóle to rodzice powinni po prostu pilnować swoje dzieci w co grają, co oglądają - a, że komputer to taki zajmowacz czasu, żeby rodzic miał wreszcie święty spokój to potem są efekty.
sylkis, 4 kwietnia 2012, 11:29
Pamiętam jak w przedszkolu nasza pani wychowawczyni wściekała się, kiedy bawiliśmy się w Daimosa, coś pieprzyła o przemocy, a my nie rozumieliśmy o co chodzi. Był robot i się transformował i walczył ze złymi potworami (można to porównać do bajek o rycerzach walczących ze smokami, gdzie przeciw takiej zabawie nikt nic przeciwko mieć nie będzie), to było fazowe, więcej nas nie interesowało, więcej nie rozumieliśmy. Agresywny jakoś nigdy nie byłem.
Co do natomiast odosobnienia społecznego, samotności itp - sądzę, że ta korelacja jest jak najbardziej realna, ale związek przyczynowo-skutkowy jest odwrotny. To nie gry sprawiają, że młodzi ludzie są samotni i aspołeczni, a samotni i aspołeczni ludzie tak jak 50 lat temu sięgali po książki, tak teraz po gry. Nihil novi, jedynie medium, z którym obcują, ewoluowało.
No i po raz kolejny można powtórzyć podstawowy argument, którym normalnie jak grochem o ścianę:
TO NIE GRY SĄ ZŁE, tylko RODZICE SĄ GŁUPI pozwalając dzieciom grać w nieodpowiednie gry. Filmów dla dorosłych nie pozwolili by im obejrzeć, ale gry dla dorosłych - no przecież "to tylko gra" (a ch*ja, bo gra ma większy wpływ na człowieka przez interaktywność!).
Jeśli chcą tymi bardziej rygorystycznymi przepisami wpływać na samą zawartość gier, to jest to złe podejście.
Podobała mi się natomiast kiedyś w Polskiej TV kampania uświadamiająca o wpływie pozostawiania dzieciaka samopas z komputerem, jakkolwiek mało miałaby dać (w końcu to tylko reklama w TV, którą wszyscy olewają). Ale w tę stronę powinni iść właśnie - tylko jakoś konkretniej, niż abstrakcyjny straszak w telewizji.
A różnica między treścią w TV dziś, a kiedy ja dorastałem (rocznik '89, więc jestem dzieckiem lat 90) to kolejny temat rzeka. Choć sam nałogowo oglądałem FoxKids, sam w domu ani CN, ani Disney XD i im podobnych mieć nie będę. Wystarczą bajki puszczane na kanałach dostępnych z telewizji naziemnej i FTA satelitarnej (nie korzystam z żadnej płatnej telewizji i nie mam zamiaru, nie widzę sensu w płaceniu grubej kasy za 2-3 oglądane kanały więcej) oraz to, co sam im w domu do obejrzenia z komputera/płyt/czegokolwiek przyniosę - tak jak mnie rodzice przynosili kasety VHS. Czyli będę starał się świadomie kontrolować treści z telewizora tak, jak i analogicznie będę starał się oczywiście kontrolować gry, w które grać będzie owe przyszłe dziecko - choćby poprzez zniechęcanie do "głupich strzelanek" itp (tak jak to skutecznie robiła moja mama), oraz posuwał jakieś ciekawe Point'n'Click, strategie, RPG i inne tego typu fabularne gry (tak jak i robiła to moja mama - intuicyjnie, nie mając o grach pojęcia, za to będąc fanką książek fantasy).
Pozostaje kwestia opanowania internetu...
sig, 4 kwietnia 2012, 20:33
Dobrze że nie w strusia pędziwiatra czy innego Toma i Jerrego. Swoją drogą to pod brutalność i szachy można podciągnąć. I dodatkowo wyzysk słabszych (pionki poświęca się dla figur). Telewizja kiedyś różni się od tv dziś głównie tym że kiedyś nie było wszędzie ostrzeżeń nie próbujcie tego w domu etc, widz miał własny mózg.
MaPaKi, 4 kwietnia 2012, 21:51
Absurd jest ok, dopóki autor go widzi - to do poprzednika. Porównanie do szachów jest marne, a wspomniane ostrzeżenia są następstwem procesów sądowych, czyli koniecznością.
Kiedyś w telewizji - pomijając aspekt cenzury - nie było tyle przemocy.
W filmach "od 12" są wypowiedzi doskonale rozumiane przez "dzieci" - piszę o marnych podtekstach - i śmierć. Rada Etyki Mediów to fikcja.
A w oficjalnym dokumencie MEN jest coś takiego jak (zachowuję sens): "(...) zaznajomić ucznia z problemem Holocaustu (...) najlepsze będą opowiadania Idy Fink ze względu na wrażliwość młodego człowieka (nie ma w nich tyle grozy co w innych materiałach)".
Nie wiem, czy jest sens przypominać, że ten wrażliwy młody człowiek zdobędzie "twarde narkotyki" w 2 dni, a śmierć człowieka widział na ekranie setki (tysiące) razy.
Inna sprawa - żyjemy szybciej, więc i bezrefleksyjne wychowanie jest bardziej widoczne (bardziej "procentuje").
Mariusz Błoński, 5 kwietnia 2012, 00:13
Ja tam w przedszkolu byłem Zorro i bijałem Hiszpanów, a sierżanta Garcię w szczególności.
Jajcenty, 5 kwietnia 2012, 15:13
To dopiero absurd. Może by tak najpierw zmierzyć, potem znaleźć przyczynę a dopiero potem podjąć środki zaradcze.
Rozumiem, że każdy z tych nauczycieli ma do dyspozycji wieloletnie zapiski o liczbie konfliktów, litrach jodyny i metrach bandaży , oraz nieobecnościach spowodowanych pobytami w szpitalu na skutek bójek. Bo jak nie, to to taka sama prawda jak wzrost szaleństwa podczas pełni.