Kawa prosto od słonia
Wiele osób słyszało zapewne o kopi luwak, kawie z Azji, którą wytwarza się z ziaren wydobywanych z odchodów łaskuna muzanga. Teraz media obiegła wiadomość o innej tego typu kawie, tym razem słoniowej.
Jest ona sprzedawana wyłącznie w niektórych hotelach sieci Anantara. Za filiżankę Black Ivory trzeba zapłacić 50 dol. (kilogram kosztuje aż 1100 dol., a więc prawie 2 razy więcej niż analogiczna ilość "produktu" zwierzęcia z rodziny łaszowatych). Źródłem przetrawionych ziaren jest obóz słoni, zlokalizowany za ośrodkiem Golden Traingle w Chiang Rai w północnej Tajlandii.
Badania wskazują, że w czasie trawienia enzymy słoni rozkładają białka kawy. Ponieważ to one są jednym z głównych czynników odpowiadających za charakterystyczną gorycz, mniejsza zawartość protein oznacza o wiele łagodniejszy napar.
Szarym olbrzymom podaje się wyselekcjonowane owoce tajskiej arabiki, zebrane z plantacji rosnących na wysokości 1500 m. Ziarna z odchodów są wybierane ręcznie przez kornaków i ich żony. Później suszy się je na słońcu. Dalsza obróbka odbywa się w obozie Golden Triangle Asian Elephant Foundation (GTAEF). Dotąd fundacja uratowała 30 ulicznych słoni. Jej konto zasila 8 procent dochodu ze sprzedaży kawy.
Komentarze (4)
adamly, 22 października 2012, 19:13
Przynajmniej znaleziono sposób na podreperowanie budżetu fundacji. Słoniom nie dzieje się krzywda, a fundacja staje się znana (więc łatwiej o sponsorów) i jeszcze sobie dorabia.
romero, 22 października 2012, 22:13
Już było o takim , który chce robić herbatę przy pomocy pand. Chociaż działania marketingowe mogą prowadzić do sprzedaży bardzo dziwnych produktów po bardzo wysokich cenach, to jednak jestem trochę sceptyczny. Gdyby im się zaczęło udawać to zaraz powstaną kawy z nosorożców czy jakiś żyraf, co rozwodni rynek dostawców, a odbiorców chętnych do kupowania kawy po 1000$ za kg nie ma za dużo.
Cyweta czyli ten muzang sam wybiera największe i najdojrzalsze owoce kawy czyli robi dodatkowo selekcję, a słonie tego nie potrafią.
Poza tym kawa to kawa musi być mocna, a nie takie przefermentowane łagodne coś
Piotr_, 23 października 2012, 21:15
W Szwecji są innego zdania - pijąc dziesięć kaw dziennie mocny napój wytłukłby Szwedów w tempie iście stachanowskim. Zresztą, bogate społeczeństwa prędzej stać na kawę za 1000 $/kg.
Będąc zwolennikiem herbaty
P_.
romero, 23 października 2012, 21:48
Nie, to nie bogate społeczeństwa stać na drogi, lurowaty napar, to tylko snobizm komuś nakazuje pić najdroższą kawę świata. Sądze że gdyby był zachwyt nad smakiem kopi luwak, to przy zbiorach tylko kilkuset kg na rok, popyt wywindował by cenę w kosmos, w końcu snobów-milionerów przy dzisiejszej inflacji jest od czorta i ciut.
Ktoś kiedyś stwierdził że kraj dzieli się na kawiarski lub herbaciany w zależności od tego czy ma miękką wodę czy twardą. A w krajach z miękką wodą pije się kawę właśnie w ilościach kilku szklanek, tak jak my herbatę, i służy zaspakajaniu pragnienia. Ale:
Słowem kawa określiłem wodę ze znikomą zawartością naparu, prawdziwa kawa to espresso, do której każdy może dolewać wody czy mleka wg upodobania i wtedy nikomu nie zaszkodzi: 1 espresso i 1 litr wody do tego.
Będąc zwolennikiem herbaty pozdrawiam.