Restrykcyjne przestrzeganie ograniczeń prędkości jest niebezpieczne
Wymuszanie na kierowcach ścisłego przestrzegania ograniczeń prędkości może spowodować, że drogi staną się mniej bezpieczne. Kierowcy skupiają się bowiem na przestrzeganiu ograniczeń i nie zauważają tego, co dzieje się na drodze. Takie wnioski płyną z eksperymentu przeprowadzonego przez doktor Vanessę Bowden z Uniwersytetu Zachodniej Australii (UWA).
W badaniach wzięli udział młodzi kierowcy. Przed rozpoczęciem podzielono ich na trzy grupy, którym powiedziano, że zostaną ukarani grzywną, gdy przekroczą dopuszczalną prędkość o 1, 6 i 11 kilometrów na godzinę. Limit prędkości wyznaczono na 50 km/h.
Badanych posadzono następnie przed kierownicą symulatora i badano ich czas reakcji. Zadaniem kierowców było odpowiednie pilnowanie prędkości oraz reagowanie na kropki pojawiające się na ekranie. Uczeni stwierdzili, że grupa, która miała być karana za przekroczenie prędkości o 1 km/h miała czas reakcji wolniejszy o 10-20 milisekund od grupy karanej za przekroczenie prędkości o 6 km/h. Ponadto osoby z grupy 1 km/h nie zauważyły średnio 14% kropek, a osoby z grupy 6 km/h - 12%. Pominęli o 2 punkty procentowe więcej. W warunkach drogowych to naprawdę duża różnica - mówi Bowden. Stwierdziliśmy, że konieczność monitorowania prędkości spowodowała takie zużycie zasobów wizualnych i mentalnych, że odbyło się to kosztem bezpiecznej jazdy - dodaje uczona.
Grupa, która była karana za przekroczenie prędkości o 11 km/h nie zauważyła 10% kropek, a jej czas reakcji był taki, jak grupy 6 km/h.
Zwykle policja toleruje niewielkie przekroczenie prędkości, a australijskie badania dowodzą, że jest to właściwa taktyka. Trudno powiedzieć, w którym momencie należy za to karać - stwierdza Bowden. W przyszłym roku chce ona powtórzyć swoje badania, dodając do sytuacji na drodze pieszych, rowerzystów i konieczność hamowania. Chcemy sprawdzić, czy konieczność skupiania uwagi na przetrzeganiu ograniczenia prędkości przełoży się na liczbę wypadków.
Komentarze (9)
gucio222, 25 stycznia 2017, 22:10
Powiem szczerze - nic odkrywczego. Pod Poznaniem jest mała miejscowość Szamotuły (słynna z Wacława z Szamotuł) z której to miejscowości kierowcy (rejestracja PSZ) w Poznaniu uznawani są ogólnie za kretynów. Ponieważ populacja Szamotuł stopniem skretynienia nie różni się od średniej krajowej przez to przyczyna leży gdzie indziej. Stopień nasycenia tam różnymi znakami drogowymi jest absurdalny, a najlepszy numer że dookoła Szamotuł na trasach wylotowych w kompletnie pustych miejscach pobudowanych jest masę bezsensownych przejść dla pieszych na których światła zmieniają się na czerwone natychmiast po wykryciu nadjeżdżającego samochodu, niezależnie jak szybko się on przemieszcza. Efekt taki że wszyscy Szamotulanie walą przez przejścia dla pieszych na czerwonych i nikt z nich nie zwraca uwagę ani na światła czy znaki. Przyjeżdża potem jeden z drugim do Poznania i robi z przyzwyczajenia to samo. Więc badaczom z artykułu powyżej proponuję udać się do Szamotuł
Oczywiście Szamotulanie poza tym to mili ludzie
Ergo Sum, 25 stycznia 2017, 23:42
Absolutnie to potwierdzam i wielokrotnie o tym mówiłam - co oczywiście spotykało się protestami zarozumiałych przepisowych durni na różnych forach auto-moto
tempik, 26 stycznia 2017, 10:00
problemem jest burdel w zagospodarowaniu przestrzennym. każdy buduje się gdzie chce nawet w szczerym polu i oczywiście musi mieć wyjazd z garażu prosto na główną trasę. i skutkuje to tym że na drodze wojewódzkiej maks. co 5 km jest wiocha z 500 domami i 100 skrzyżowaniami. drogi w małych miejscowościach powinny łączyć się z przelotową trasą max w kilku miejscach. A tak telepiesz się przez wiochę długą na 5km i zastanawiasz się czy z za winkla wyjedzie kombajn,rower,czy dziecko wyskoczy.
ale czy zwiększa bezpieczeństwo jazda na złamanie karku przez takie miejscowości? waszym zdaniem tak, ale statystyki policyjne i krzyże na cmentarzu mówią co innego
Jajcenty, 26 stycznia 2017, 10:20
To zależy od definicji bezpieczeństwa. Jeśli bezpieczeństwo mierzymy liczbą wypadków na 100 tys kilometrów to bezpieczniej jest jechać tak jak inni. Ciekawe jak policzyć Re dla dziadka na środkowym pasie poruszającego się z połową dopuszczalnej.
Można też mierzyć liczbą śmierci na tonę benzyny i wtedy im wolniej tym bezpieczniej. Ten fakt stoi za wprowadzeniem ograniczenia 50 km/h. Poniżej 60 km/h bardzo wzrasta przeżywalność pieszych. No bo wiesz, mv2 i dobrze że dzieli się przez 2, jak zauważył motocyklista w szpitalu.
TrzyGrosze, 26 stycznia 2017, 10:48
@Ergo, prawo o ruchu drogowym to uśrednienie potrzeb wszystkich użytkowników, rozumiesz?
PS
"rozumiesz ?" tak sobie tylko napisałem, bo Ergo nigdy nie uzasadnia swoich...refleksji.
tempik, 26 stycznia 2017, 14:18
zgodzę się z tym, jeśli będziemy brali pod uwagę prędkość jako jedyny argument. bo jesli wszyscy będą jechać "tak jak inni" ale np. jeden drugiemu na zderzaku to bezpieczeństwo zmaleje.
trzeba po prostu jechać z taką prędkością żeby zawsze zdołać zareagować na niespodziewaną sytuację. jeśli jedzie się prostą drogą wśród pól to jestem nawet za tym żeby gnać 200km/h gminną drogą, ale w mieście gdzie jezdnie od chodnika dzieli 20cm, jest dużo ludzi i pojazdów i każdy ma inną koncepcje pod czaszką naprawdę trzeba zwolnić i być uważnym i skupionym. ale wiadomo zawsze znajdą się mistrze kierownicy przekonani o swoich nadzwyczajnych umiejętnościach i percepcji oraz możliwościach swojego samochodu.
TrzyGrosze, 26 stycznia 2017, 14:57
Wszystko racja!
...i trochę za Jajcentego się wtrącę, który kiedyś tu na KW wspomniał o krzywej Solomona: https://en.m.wikipedia.org/wiki/Solomon_curve
i chyba o to chodziło:
Both views support the fact that the seminal research underlying the Solomon curve shows that the greater the difference between a driver’s speed and the average speed of traffic—both above and below that average speed—the greater the likelihood of involvement in a crash.[18] Consequently, many states and safety organizations advise drivers to “drive with the flow of traffic”.[14]
radar, 26 stycznia 2017, 18:45
Dość powiedzieć, że Niemcy to już od dawna rozumieją i to dlatego u nich bardziej niż ograniczenia prędkości (na autostradzie) pilnuje się bezpiecznej odległości od poprzedzającego pojazdu. I słusznie.
Stety/niestety zasada "dostosowania prędkości do warunków" obowiązuje tylko w dół, a dlaczego też nie w górę?
Jajcenty, 26 stycznia 2017, 19:05
Bo nie każdy ma refleks naszprycowanego kofeiną pingpongisty. 76 samochodów i 32 osoby w szpitalu - na autostradzie - niech jeszcze raz usłyszę, że o bezpieczeństwie decyduje jakość dróg.