Okulary na kolczyku
Kolczykowe okulary to typowe przedsięwzięcie garażowe. James Sooy i Oliver Gilson myśleli o nich już od jakiegoś czasu, zanim spotkali się w listopadzie 2004 r. i zaczęli tworzyć szkice i kolejne prototypy. Idea jest taka, że szkła (bez części zakładanych za uszy i mostka) przyczepia się do kolczyka umiejscowionego u nasady nosa.
Koniec więc z ugniataniem, odciskami i odcinającymi się od reszty opalonej twarzy białymi paskami. Na etapie burzy mózgów i doskonalenia wynalazku James wybierał najlepszy metal – padło na aluminium – a Oliver zajmował się częścią rzemieślniczą. Własnoręcznie wszystko wyginał, a miał już odpowiednie doświadczenie, bo jako złota rączka wytwarzał już niemal wszystko: od biżuterii po części motocyklowe.
Teraz panowie pracują nad takim połączeniem okularów i kolczyka, które docierając do zamawiającego, byłoby nie tyle kompletne, co idealnie dopasowane. Ostatni jak dotąd prototyp z kwietnia 2005 roku (Mark III) ma banalnie prostą budowę. Pod skórę wszczepiana jest krótka rurka. Do niej na trzpieniach mocuje się wystające na zewnątrz koraliki. W ten sposób otrzymujemy kolczyk. Jeśli chcemy założyć okulary, to w specjalne metalowe uchwyty wkładamy miniaturowe magnesy i łączymy je z kolczykami przy oczach. Później należy przytwierdzić szkła do uchwytów za pomocą śrubek. I gotowe!
Komentarze (2)
Gość derobert, 10 maja 2009, 00:01
Jak dla mnie to jest bez sensu. Przecież ani nie można z tym wykonywać gwałtownych ruchów, ani nawet pobiec bo zaraz będzie się majtać albo odpadać, albo zaczepi się coś i urwie kawałek nosa
tellerka, 11 maja 2009, 10:35
Moment z przytwierdzaniem szkieł (które są już na nosie!) śrubkami... jest moim zdaniem nie do przejścia. Chyba ten tylko wie, kto nosi okulary jak małe są takie śrubki i jak trudno je wkręcić nawet gdy leżą na stole...