Więcej robotów niż żołnierzy?
Już wkrótce amerykańskim żołnierzom patrolującym niebezpieczne ulice mogą towarzyszyć autonomiczne roboty skanujące okolicę w podczerwieni i wysyłające obraz do dowództwa. W tym samym czasie oddziały przemieszczające się w górach będą korzystały z mechanicznych tragarzy niosących dodatkowe wyposażenie, żywność i wodę. Dzięki robotom nasi żołnierze będą bardziej niebezpieczni i lepiej rozpoznają teren. Wymaga to jeszcze dużo pracy, ale w końcu do tego dojdziemy - mówi podpułkownik Willie Smith dowódca Unmanned Ground Vehicles z Fort Benning.
Zdaniem inżynierów i wojskowych wizja robotów na stałe towarzyszących oddziałom może ziścić się w ciągu najbliższych 10 lat.
W ubiegłym miesiącu w Fort Benning odbyły się pokazy robotów, które pokonywały przeszkody wodne, poruszały się po piasku, terenie skalistym, przenosiły kilkusetkilogramowe ładunki, samodzielnie podążały za żołnierzami, poszukiwały min czy ewakuowały rannych żołnierzy.
Za 10 lat na każdego żołnierza będzie prawdopodobnie przypadało 10 robotów - mówi inżynier Scott Hartlye z firmy 5D Robotics. Każdy z żołnierzy będzie miał do dyspozycji od 1 do 5 robotów, które będą go zabezpieczały, rozglądały się w poszukiwaniu wroga czy min. Roboty będą ratowały życie - dodaje inżynier.
Wiele modeli było już testowanych w warunkach polowych i wiele jest wykorzystywanych. Armia brytyjska używa ważącego 5 kilogramów Dragon Runnera. To niewielki urządzenie może zostać przeniesione w plecaku, a następnie jest wpuszczane do budynku skąd przekazuje oddziałowi obraz na żywo. Roboty dokonują też wstępnego rozpoznania podejrzanych przedmiotów, które mogą być ładunkami wybuchowymi umieszczonymi przy drogach w Iraku czy Afganistanie.
Sierżant Douglas Briggs z Maneuver Battle Lab pracował z robotami w Iraku. Mówi, że mogą one zrobić wiele dobrego, ale żołnierze będą musieli się do nich przyzwyczaić. Sam niechętnie powierzyłby swój plecak robotowi. Jestem przyzwyczajony do noszenia plecaka. Wiem, że z czasem będzie go nosił robot i będę musiał się przystosować. Tak jak wtedy, gdy zaczynaliśmy używać GPS-a zamiast kompasu. Ufałem mojemu kompasowi, ale musiałem przyzwyczaić się do GPS-a.
Najważniejszym zadaniem stojącym przed konstruktorami robotów jest przekonanie dowództwa, że maszynom można zaufać. Wykazanie, że nie wystraszą czy nie zmylą własnych żołnierzy. Niezwykle ważne jest też, by były autonomiczne, ale by w każdej chwili można było przejąć nad nimi kontrolę. Eksperci pracują też nad wbudowaniem w roboty mechanizmów zapamiętania przebytej drogi. Taka umiejętność może się przydać w sytuacji, gdy oddział będzie zaangażowany w walkę. Wówczas robota będzie można wysłać do bazy po dodatkową amunicję czy wodę.
Komentarze (15)
sig, 15 listopada 2013, 12:11
Przy tak niebezpiecznej "robocie" jak wojaczka, tylko czekać aż na linii frontu będą wyłącznie roboty, takowe nie mają rodzin wrzeszczących o zakończenie bezsensownych rodzin po śmierci bliskich. Nawet "wybicie w pień" całego oddziału to tylko pieniądze, oraz miejsca pracy (ktoś musi uzupełnić braki). W dłuższej perspektywie do baz będą trafiać nie kompletne maszyny tylko drukarki 3d, które zrobią takie które będą potrzebne do konkretnej operacji. A na koniec ulegną bardziej lub mniej spektakularnej autodestrukcji, niszcząc przy okazji infrastrukturę nieprzyjaciela.
Cretino, 15 listopada 2013, 12:43
i nagle się okaże, że możni tego świata będą w stanie 90% populacji zastąpić takimi robotami i przestanie im być potrzebna siłą robocza .... 3/4 bydła będzie można wymordować a jak ktoś myśli, że dojdzie do sytuacji (tj. ktokolwiek myślący i decyzyjny dopuści do tego), że ludzie będą se lezeć i żreć nic nie robiąc i patrzeć jak roboty mordują sie w ich wojnach to jest idiotą ... takich ludzi sie usunie żeby nie byli zbytnim obciążeniem dla ekosystemu ziemi (wtedy też możę sam powód do wojen zniknie) i na ziemi zostanie garstka, moze 1/100 konstruujących i konserwujących takie roboty + niewielka grupa innych specjalistów niezastąpionych (do czasu) w innych dziedzinach .... dzisiejszą populację utrzymuje sie tylko po to żeby miał kto pracować i walczyc w wojnach i jako pulę genów - nic wiecej ....
zresztą 1/100 z obecnej populacji to jest ponad 70 000 000 ludzi więc bedzie to liczba wystarczajaca i optymalna dla przetrwania gatunku i nie obciążająca nadmiernie ekosystemu Ziemi ..... postęp da nam świat bez wojen i wspierajacy rozwój jednostki ale doświadczątakiego świata i doczekają potomkowie nielicznych na tym świecie .... reszta pójdzie do piachu poprostu ....
Astroboy, 15 listopada 2013, 13:26
No rzeczywiście, przeciętny amerykański żołnierz to nie jest jakiś superkiller. Ale jak uczy najnowsza historia, lepszy jest ten, który zabije wroga, zanim go zobaczy. Osobiście nie wątpię, że do tego dojdą. A jako zaczepka - czy wiecie, ile kosztuje zabicie jednego przeciwnika we współczesnej, prowadzonej przez Amerykanów wojnie?
Cretino, nie obawiałbym się aż takiej hekatomby. W końcu ktoś będzie musiał produkować puszki z żarciem dla 'serwisantów', ktoś będzie musiał szorować ich toalety, itp.
sig, 15 listopada 2013, 13:27
A czemu nie przestała im być potrzebna po rewolucji przemysłowej? Ludzie dalej będą niezbędni, zmienią się tylko ich zadania. Tak wiec o ile nie mieszkasz w Chinach (gdzie mają przeludnienie), to nie musisz się martwić. Jest masa miejsca i zasobów, a do "skolonizowania" zostały jeszcze morza i oceany, surowce można pozyskiwać też z asteroid (naturalnie do czasu, energia i materia to w zasadzie jedno, więc "star trekowe" replikatory powstaną wcześniej lub później (skoro po zderzeniu się cząstki i antycząstki zamieniają się w energię, to proces odwrotny tez musi być. Zresztą cała znana nam materia powstała w jego wyniku)
Cretino, 15 listopada 2013, 18:45
70 000 000 milionów nie starczy dla produkcji konserw dla np. 500 000 specjalistów pracujących na rzecz 10 000 "posiadaczy planety"?
co do 2 pytanie, to akurat jest oczywiste, tzn. odpowiedz jest oczywista - wystarczy uruchomić mózg ....
Astroboy, 15 listopada 2013, 18:59
Zapomniałeś chyba o fryzjerkach/fryzjerach, stomatologach, prawnikach (czyżby każdy specjalista kochał każdego innego?), i setkach innych profesji (by nie wspomnieć o kurtyzanach). Sądzę, że nie wystarczy. Poza tym, każdy (niemal) specjalista czy posiadacz, będzie pewnie miał dzieci, i trzeba będzie je jakoś 'ustawić'. No i zapomniałeś o panach Ziutkach, którzy będą naprawiać potencjalne awariie kanalizacji. Pomyśl o tym jeszcze raz. Jeśli wymyślisz roboty spełniające funkcję fryzjera, to nie zapomnij o bardziej ludzkim ich konserwatorze.
Uruchom, proszę, bo jakoś nie łapię...
TrzyGrosze, 15 listopada 2013, 19:52
Pan od matematyki mówił, że zapis 70 000 000 milionów oznacza liczbę 70 000 000 000 000.
Oj, naprodukują tych konserw na zapas.
radar, 15 listopada 2013, 19:55
Nie to żebym komuś przyznawał rację, bo to mało realne, ale kto powiedział, że potrzeba będzie 500 000 specjalistów? Nie wystarczy 5 czy 10 tysięcy? Niech nawet 70, to masz stosunek specjalistów do obsługi na poziomie 1:1000, wystarczy. No i pamiętajmy o tym, że to mają być "czasy robotów", po co tyle tej obsługi/specjalistów?
A ten wyżej zawsze wtrąci swoje trzy grosze
TrzyGrosze, 15 listopada 2013, 20:00
Taki nick zobowiązuje.
Astroboy, 15 listopada 2013, 20:22
Ty.
TrzyGrosze, noblesse oblige.
sig, 15 listopada 2013, 20:56
Skoro już zeszliśmy na te tematy, to skomplikowane urządzenia oznaczają skomplikowane (i częstsze niż przy przysłowiowym cepie) awarie, co oznacza ze możemy potrzebować więcej specjalistów niż maszyn (jeden od elektryki, jeden od hydrauliki, trzeci od modułu SI, etc). Np taka koparka. Jak najbardziej maszyna, ale żeby ją naprawić trzeba czegoś więcej niż operatora (w przeciwieństwie do łopaty). Czyli ilość miejsc pracy może wzrosnąć a nie spaść, zmienią się za to stanowiska na których będą ludzie.
mgr0700, 15 listopada 2013, 22:31
A roboty specjaliści, nie mogą powstać? Roboty są naprawiane przez inne roboty.
radar, 15 listopada 2013, 23:24
Coś Ci się pomyliło... i akurat wcale się z nim nie zgadzam.
Od pewnego poziomu "skomplikowania" będziesz mieć maszyny, które same "się" projektują i produkują, więc nic nie stoi na przeszkodzie, żeby "same" się naprawiały (w sensie jednostka do tego przeznaczona). Dązymy do coraz większej autonomii u maszyn, wystarczy, że jedna osoba będzie nadzorować (np. aprobować ustalony plan naprawy) kilka, kilkanaście etc. maszyn zdalnie.
Arlic, 16 listopada 2013, 20:10
Od dawna fizyczna struktura układu scalonego projektowana jest przez komputer, nie człowieka, człowiek tylko określa logikę.
Tomek, 19 listopada 2013, 15:06
Cretino, po tym co piszesz, dochodzę do wniosku, że przynajmniej przez 5 dni zapomniałeś o codziennej dawce pernazyny.
Dobrze, im więcej robotów, tym lepiej. W przyszłości będą za mnie zmywać, prać, gotować i odkurzać... i nie tylko