Tytoń szkodzi mimo wietrzenia pomieszczeń

| Zdrowie/uroda
SuperFantastic, CC

Naukowcy z Lawrence Berkeley National Laboratory (LBNL) jako pierwsi na świecie dowiedli, że ekspozycja na pozostałości dymu tytoniowego, które osiadają na wszelkich możliwych powierzchniach, prowadzi do uszkodzeń DNA. Uczeni wykazali również, że w takim przypadku ciągłe wystawienie na mniejsze dawki jest bardziej niebezpieczne niż gwałtowna ekspozycja. Przeprowadzone badania wykazały, że tam, gdzie istnieje długotrwały kontakt z osadami z dymu papirosowego,jego koncentracja jest wyższa a uszkodzenia DNA większe niż tam, gdzie osadów z dymu było więcej, ale kontakt z nimi był krótszy.

To pierwsze badania, które wykazały, że narażenie na dym osadzony na różnych powierzchniach prowadzi do mutacji. Specyficzne dla tytoniu nitrozaminy to jedne z najsilniejszych substancji rakotwórcych. Pozostają one na takich powierzchniach jak ubrania czy dywany i stwarzają szczególnie duże zagrożenie dla dzieci - mówi Lara Gundel, współautorka badań.

Wyniki eksperymentów, w których obok naukowców z LBNL brali też udział specjaliści z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco, Centrum Medycznego Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles (UCLA) oraz University of Texas, zostały opisane w periodyku Mutagenesis.

Podczas badań przeprowadzonych in vitro uczeni zaobserwowali, że osady z dymu tytoniowego, które palacze przenoszą np. na ubraniach, powodują zarówno przerywanie jak i utlenianie nici DNA. To z kolei może prowadzić do mutacji genów. Nie od dzisiaj wiadomo, że taki mechanizm odpowiada m.in. za rozwój wielu nowotworów u biernych palaczy. Teraz dowiedziono, że nawet pozbycie się dymu z pomieszczenia nie zapobiega niebezpieczeństwu związanemu z paleniem papierosów.

Dotychczas nie rozumiano wpływu toksyn z dymu papierosowego, które osadziły się na różnych powierzchniach. Tym razem zdobyto dowody, że podobnie jak bierne palenie, może to prowadzić do poważnych chorób.

Opisane powyżej wyniki to pierwsze duże badanie tego problemu przeprowadzone przez organizację California Consortium on the Health Effects of Thirdhand Smoke..Organizacja jest finansowana przez zarządzany przez Uniwersytet Kalifornijski Tobacco-Related Disease Research Program, do którego trafiają pieniądze ze stanowych podatków na tytoń.

Impulsem do jej założenia były przeprowadzone w 2010 roku badania, w których brała udział m.in. Lara Gundel. Wykazano wówczas, że nikotyna reaguje z ozonem i kwasem azotowym w powietrzu. Po reakcji z kwasem azotowym powstają bardzo groźnie rakotwórcze nitrozaminy m.in. NNA, NNK i NNN. Z kolei wskutek reakcji z ozonem powstają bardzo małe cząsteczki, które przenikają przez ludzką tkankę. Dlatego też wietrzenie pomieszczeń jest nieskuteczne. Cząsteczki te są bowiem tak małe, że oddychamy nimi, wchłaniamy wraz z żywnością, przenikają też przez skórę gdy dotkniemy powierzchni, które miały kontakt z dymem.

Przed osadzonymi na powierzchniach toksynami z dymu tytoniowego nie można uciec. Wcześniejsze badania wykazały, że pozostają one np. w mieszkaniach przez ponad 2 miesiące po wyprowadzeniu się palaczy. Mycie, odkurzanie czy intensywne wentylowanie pomieszczeń nie zmniejsza ich stężenia. Jedynym rozwiązaniem jest zastąpienie materiałów, np. wymiana dywanu, pomalowanie ścian - mówił Hugo Destaillats.

Teraz wiemy, że im dłużej przebywamy w pomieszczeniach, w których niegdyś palono, tym większe szkody odnosimy.
Naukowcy, chcąc sprawdzić różnice pomiędzy ekspozycją chroniczną a ostrą, posłużyli się różnymi próbkami. W pierwszym przypadku - ekspozycji chronicznej - umieścili paski papieru w palarnii, w której w ciągu 196 dni palono przez 258 godzin. Pomieszczenie było wentylowane przez 35 godzin. W drugim przypadku - ostrej ekspozycji - paski umieszczono w palarni, w której w ciągu 20 minut wypalono 5 papierosów. Szczegółowe analizy wykazały, że stężenie ponad połowy badanych szkodliwych substancji było wyższe w próbkach z "chronicznej" palarni. Takie próbki powodowały też większe uszkodzenia DNA. Badania te sugerują, że z czasem powierzchnie narażone na kontakt z dymem tytoniowym stają się coraz bardziej toksyczne - zauważa Gundel. Co ważne, zmierzone dawki toksyn, które osadziły się na wspomnianych paskach papieru były zbliżone, chociaż nieco niższe, do dawek rzeczywiście występujących w domach czy biurach.

Naukowcy planują teraz zbadać wpływ NNA na DNA. NNA to specyficzna dla tytoniu nitrozamina, która nie występuje w świeżo wyemitowanym dymie tytoniowym. Pojawia się na późniejszym etapie. Wygląda na to, że NNA to bardzo istotny składnik dymu osadzonego na powierzchniach. Jest on znacznie słabiej przebadany pod kątem mutagenności niż NNK i NNN - stwierdzili uczeni.

tytoń nitrozaminy NNN NNA NNK mutagenność DNA uszkodzenie papieros dym