Nauka w liczbach
Na świecie tworzonych jest kilka różnych rankingów uczelni wyższych. Używają one różnych metodologii i żadna z nich nie jest doskonała. Wszystkie one jednak wśród czołowych ośrodków akademickich wymieniają te same uczelnie.
Najstarszym zestawieniem, które bierze pod uwagę wiele różnych czynników jest ARWU (Academic Ranking of World Universities). Powstaje on od 2003 roku na uniwersytecie Jiao Tong w Szanghaju, a pierwotnym celem jego twórców było pokazanie dystansu, jaki dzieli chińską naukę od świata.
Drugim z popularnych rankingów jest THE-QS (Times Higher Education-Quacquarelli Symonds). Istnieje on od 2004 roku, a tegoroczny jest ostatnim zestawieniem THE-QS. Od przyszłego roku magazyn Times Higher Education będzie tworzył ranking we współpracy z Thomson Reuters, największą bazą cytatów naukowych.
ARWU i THE-QS korzystają z różnych metodologii, stąd różne uzyskane wyniki. Jednak oba zestawienia wskazują na znaczną przewagę Stanów Zjednoczonych nad resztą świata oraz na słabą pozycję dawnych uniwersyteckich potęg, które budowały naukę i kulturę Europy - Włoch, Francji i Niemiec. Dla Polaków, chlubiących się Uniwersytetem Jagiellońskim czy Warszawskim, oba rankingi są kubłem zimnej wody. Nasz kraj wypada w nich fatalnie. Ponad 30 krajów ma co najmniej jedną uczelnię sklasyfikowaną wyżej niż najlepszy polski uniwersytet.
Metodologia ARWU
Na listę ARWU trafiła każda uczelnia wyższa, która może pochwalić się co najmniej jednym z osiągnięć: laureatem Nagrody Nobla, Medalu Fieldsa, często cytowanym naukowcem w jednej z 21 dziedzin nauki, publikacjami w pismach Nature i Science, licznymi pracami wymienionymi w Science Citation Intex-Expandes (SCIE) i Social Science Citation Index (SSCI). W sumie ARWU uwzględnia ponad 1000 uczelni wyższych, a w Sieci wymieniono 500 najlepszych.
Wybranym w ten sposób uczelniom przyznawano punkty. Za jakość edukacji można było otrzymać 10% z nich. Punkty przyznawano za absolwentów, którzy zdobyli Nagrodę Nobla lub Medal Fieldsa. Kolejne 40% przyznawano za jakość fakultetu. Połowę z tego, czyli 20 punktów procentowych można było otrzymać za pracowników laureatów Nagrody Nobla lub Medalu Fieldsa, a kolejne 20 pp. za badaczy często cytowanych w 21 kategoriach.
Następne 40% punktów można zdobyć za publikacje w pismach Nature i Science (czynnik nie jest brany pod uwagę w przypadku uczelni specjalizujących się w naukach humanistycznych i społecznych, jak np. London School of Economics) oraz za wzmianki w SCIE i SSCI. W końcu brakujące 10% punktów przyznawane jest za to, ile punktów zdobytych w poprzednich kategoriach przypada średnio na jednego naukowca pracującego w danej instytucji.
Klasyfikacja ARWU | ||
---|---|---|
1. | Harvard University | USA |
2. | Stanford University | USA |
3. | University of California, Berkeley | USA |
4. | University of Cambridge | Wielka Brytania |
5. | Massachusetts Institute of Technology | USA |
6. | California Institute of Technology | USA |
7. | Columbia University | USA |
8. | Princeton University | USA |
9. | University of Chicago | USA |
10. | University of Oxford | Wielka Brytania |
11. | Yale University | USA |
12. | Cornell University | USA |
13. | University of California, Los Angeles | USA |
14. | University of California, San Diego | USA |
15. | University of Pennsylvania | USA |
16. | University of Washington | USA |
17. | University of Wisconsin-Madison | USA |
18. | University of California, San Francisco | USA |
19. | Johns Hopkins University | USA |
20. | University of Tokyo | Japonia |
Komentarze (6)
este perfil es muy tonto, 13 listopada 2009, 23:38
holandia,kanada,australia,szwajcaria nie są dużymi państwami(choć zamożniejszymi od Polski) a uczelni świetnych mają jak widać sporo,przydałoby się obczaić jak to robią i naśladować
j50, 14 listopada 2009, 00:57
Wg takich kryteriów Einstein byłby ostatnim cieniasem. Zwłaszcza w okresie swej pracy w urzędzie patentowym. Z kolei zaś Tesla byłby uznany za zwykłego kabana, zwłaszcza wobec tego zwolennika prądu stałego (Edison). Edison okradł Teslę, jak mówią źródła. Tesla był po prostu uczciwy. Był tak uczciwy, że jak dzieciaka wykiwał go Westinghouse. Oto, jak niszczono brylanty nauki i wynalazczości!
Gdyby zaś przyjąć dzisiejsze krytewria plagiatowania, to Einstein musiałby być uznany za plagiatora - ja twierdzi wielu. Nie jestem do takiej tezy przekonany. Bo Einstein dokonał podsumowania wiedzy wcześniejszej. Być może tylko wg dzisiejszych kryteriów nie powoływał się na wcześniejszych. To niech już rozsądzą historycy nauki i sami fizycy. Ja tego rozsądzać nie zamierzam.
Marek Nowakowski, 15 listopada 2009, 17:37
Sroka kradnie błyskotki, a nic się z niej nie wykluje, ani nie zje tego!
Mariusz Błoński, 27 listopada 2009, 12:54
@j50: tylko takie gdybanie jest kompletnie bez sensu. Bo gdyby zastosować współczesny kodeks karny do starożytnego Rzymu, to większość obywateli powinna siedzieć (chociażby za udział w igrzyskach), a zatem nie powstałaby kultura Rzymu, a zatem nie powstałaby nasza cywilizacja. Czy to jest argument za tym, że zakaz takich rozrywek jak igrzyska jest bez sensu? Zmieniły się czasy, kultura, sposób postrzegania człowieka, rzeczywistości itp. itd.
Dawniej nie było pojęcia plagiatu, dzieła traktowano dość swobodnie i często np. zdarzało się, że jakiś kopista coś tam dopisywał do przepisywanej przez siebie księgi. Teraz badacze mają z tym problem, bo trzeba odsiewać to, co napisał autor od tego, co dostało się do dzieła później. W przypadku opisów rzeczywistych wydarzeń może być to duży kłopot, bo nie wiadomo, co jest prawdą, a co nie. Co jest celowym fałszerstwem, co dopiskiem prawdziwym, ale późniejszym, z jakich źródeł korzystał dopisujący itp. itd.
Wszelkie porównania typu - gdyby wtedy zrobić to, co teraz to... - są bez sensu. Bo równie dobrze można powiedzieć: gdyby teraz robić tak, jak wtedy.... Idziemy do najbliższego sklepu Herbapolu i se popalimy jakieś babki-zielarki czarownice jedne?
observer, 15 sierpnia 2010, 13:03
Naukowcy polscy nie potrafią nadal dbać o takie rzeczy jak "citation index" (to nie jest trudne, wymaga np. specyficznych zabiegów administracyjnych), "awarded PhDs" (mamy inny model opieki nad doktorantami), mamy kiepski współczynnik "Ratio of international to domestic staff" (niskie, nieatrakcyjne pensje) itd. Myślę, że będziemy musieli poczekać jeszcze kilkanaście lat zanim pierwsze uczelnie polskie zaczną pojawiać się w okolicach pierwszej setki uczelni na świecie jeśli stosować się będzie rankingi typu "THE QS World University Rankings".
waldi888231200, 15 sierpnia 2010, 16:06
UJ - 465 miejsce, AGH - 962.Dane sprzed 5lat.