Dlaczego grypa atakuje zimą?
Naukowcy pracujący dla Amerykańskiego Instytutu Zdrowia donoszą, iż znaleźli prawdopodobną przyczynę wzrostu zachorowalności na grypę w czasie zimy. Jeśli ich odkrycie zostanie potwierdzone, może stanowić przełom w zrozumieniu tej choroby i poszukiwaniu metod walki z nią.
Badacze twierdzą, że po opuszczeniu przez wirus dróg oddechowych dochodzi do zmian w jego strukturze. Osłaniająca go tłuszczowa otoczka zastyga pod wpływem spadku temperatury, tworząc strukturę o konsystencji żelu. Dzięki temu wirus staje się oporny na liczne czynniki fizyczne występujące w środowisku, a w laboratorium udowodniono nawet jego niewrażliwość na niektóre detergenty. Gdyby osłonki tej zabrakło, cząsteczki wirusa rozpadłyby się zaraz po opuszczeniu dróg oddechowych człowieka. Zdaniem badaczy, właśnie dlatego latem do infekcji wirusem grypy dochodzi znacznie rzadziej.
W wyższej temperaturze, czyli np. w drogach oddechowych człowieka, lipidowa otoczka rozpuszcza się i uwolniony z niej wirus jest zdolny do infekcji.
Dr Duane Alexander, szef amerykańskiego Narodowego Instytutu Zdrowia Dziecka i Rozwoju Człowieka, mówi: Badanie to otwiera nowe drogi badania sposobów na powtrzymanie zimowych epidemii grypy. Teraz, gdy wiemy, jaki czynnik ułatwia infekcję, możemy podjąć próby wpłynięcia na niego w taki sposób, by zablokować aktywność tego mechanizmu obronnego.
Aby zbadać strukturę wirusa, naukowcy posłużyli się rezonansem magnetycznym. Metoda polega na tym, że atomy wchodzące w skład cząsteczki (w tym wypadku wirusa) wpadają w silne drgania pod wpływem fal radiowych. Jeśli zastosujemy fale o odpowiednio dobranej częstotliwości, możemy wprowadzić w drgania wyłącznie atomy określonego pierwiastka. Nastepnie możliwe jest, przy użyciu specjalnych detektorów, odczytanie tych drgań i ustalenie, jakie atomy wchodzą w skład wirusa, a także precyzyjne opisanie wewnętrznej struktury cząsteczki.
Za pomocą badań rezonansowych ustalono, że zewnętrzną otoczkę wirusa grypy tworzą właśnie wspomniane wyżej lipidy. Ustalono, że w niskich temperaturach tworzą one stosunkowo sztywną i wytrzymała otoczkę. Z kolei już w temperaturze 16 stopni Celsjusza (60 stopni Fahrenheita) struktura ta topi się i przeobraża się w delikatną, miękką błonkę. Przypuszczalnie powoduje to wysuszenie cząsteczki wirusa, a następnie jej rozpad.
Profesor John Oxford, wirusolog z Queen Mary College School of Medicine w Londynie, twierdzi, że publikacja amerykańskich naukowców jest ciekawa, lecz nie pozwala na wyciągnięcie ostatecznych wniosków. Pyta na przykład: Jeśli jest to prawdą, dlaczego w takim razie epidemie grypy zdarzają się w krajach tropikalnych, gdzie temperatura powietrza nie spada poniżej 35 stopni Celsjusza? Przewiduje się, że miejsca takie jak Wietnam czy Indonezja mogą lada moment stać się epicentrum nowej epidemii tej choroby. Dodaje: Nie sądzę, aby badania te dostarczyły jakiejkolwiek ostatecznej odpowiedzi na temat sposobu rozprzestrzeniania się tego wirusa. Z pewnością mają na to wpływ także inne czynniki.
Szczegóły badań przeprowadzonych w Narodowym Instytucie Zdrowia opublikowało prestiżowe czasopismo "Nature Chemical Biology.
Komentarze (0)