Wrak czy wraki z Antykithiry?
Jednostka z Antykithiry, w której przed laty znaleziono słynny przyrząd do obliczania pozycji ciał niebieskich, była wyjątkowo duża jak na swoje czasy albo mamy do czynienia z dwoma, a nie jednym statkiem - twierdzą archeolodzy.
Wrak starożytnego statku handlowego odkrył w 1900 r. grecki nurek Elias Stadiatos. Ponieważ osiadł on dość głęboko na stromym klifie, nie da się go badać w standardowym akwalungu, ukształtowanie terenu uniemożliwia też zastosowanie zdalnie kierowanych pojazdów podwodnych.
Jak do tej pory jedyną ekspedycję nurkową przeprowadzono w 1976 r. pod auspicjami Jacquesa Cousteau. W zeszłym roku na podobny wyczyn zdecydował się grecko-amerykański zespół. Naukowcy rozpoczęli studium od analizy filmów sprzed 36 lat. Później - w październiku - sami zeszli pod wodę ze specjalistycznym sprzętem.
Jak tłumaczy Brendan Foley z Woods Hole Oceanographic Institution (WHOI), artefakty ze statku są rozrzucone na odcinku o długości ok. 60 m i na głębokościach od 35 do 60 m. To dużo jak na starożytną jednostkę, co sugeruje, że albo była ona ogromna, albo obok siebie leżą dwa zatopione przez tę samą burzę statki.
Jak na razie wyniki są wstępne. Wątpliwości wynikają m.in. z faktu, że przez prawdopodobne inscenizowanie przez Cousteau fragmentów nagrania nie wiadomo, czy w 2012 r. dobrze wybrano punkt zakotwiczenia łodzi.
Archeolodzy badają DNA zawartości jednej z amfor. Odkryto też 2 elementy ołowianej kotwicy, która spoczywała na artefaktach, co sugeruje, że w momencie zatonięcia nie była zrzucona.
Ekipa chce powrócić na stanowisko z wykrywaczami metali. W planach jest m.in. przeszukanie terenu w promieniu ok. 300 m (1000 stóp) od miejsca, gdzie naprawdę wydawał się działać zespół Cousteau. Choć na dnie nie widać właściwie żadnych obiektów, wykrywacze metalu powinny wskazać, że coś, np. 2. wrak, zalega pod warstwą piasku.
Komentarze (0)