Miejskie pasieki nie pomagają pszczołom
Doktor Justyna Kierat to specjalistka od pszczół. Konkretnie od samotnych pszczół. Właśnie tych owadów dotyczyła jej rozprawa doktorska. Pani Justyna nie tylko bada dzikie pszczoły, ale zajmuje się też edukacją przyrodniczą, pisze i ilustruje książki oraz inne materiały edukacyjne. Wśród jej wspaniale ilustrowanych książek znajdziemy „Pszczoły miodne i niemiodne”, „Pająki w sieci i bez sieci” czy „Mrówki małe i duże”. Zapraszamy zatem do przeczytania wywiadu z artystycznie uzdolnioną specjalistką od samotnych pszczół. Z ilustratorską twórczością pani doktor można zapoznać się na blogu Pod kreską oraz profilu na Facebooku.
Pani rozprawa doktorska dotyczyła pszczół. W ostatnich latach pojawiają się dramatyczne doniesienia o spadku liczebności tych owadów. Czy to problem ogólnoświatowy i czy dotyka wszystkich gatunków?
Pszczoły zmagają się z szeregiem problemów, takich jak utrata odpowiednich siedlisk zapewniających im pokarm i miejsce do gniazdowania, chemizacja rolnictwa i ogólnie zanieczyszczenie środowiska, inwazyjne gatunki obce czy wreszcie zmiany klimatu. Myślę, że mogę spokojnie powiedzieć, że środowisko naukowców badających pszczoły jest zgodne, że nie jest z nimi najlepiej i powinniśmy zacząć reagować i skutecznie je chronić. Natomiast mimo tego, że pszczoły obecnie są bardzo znaną grupą owadów, a przez naukowców były badane już od dawna, jeszcze „zanim to było modne”, to w naszej wiedzy jest dużo białych plam. Jest wiele miejsc, w których fauna pszczół jest bardzo słabo zbadana, są też gatunki, o których nie wiemy nic albo prawie nic – nawet tak podstawowych rzeczy jak to, gdzie gniazdują, czy są samotne czy społeczne.
Ten stan rzeczy przestaje być zaskakujący, jeśli weźmiemy pod uwagę, że pszczół na świecie jest aż ponad 20 000 opisanych gatunków, a ich rozpoznawanie nie jest umiejętnością powszechną i wymaga specjalistycznej wiedzy. Dlatego oszacowanie liczebności pszczół i jej zmian w danym miejsc na przestrzeni czasu jest poważnym przedsięwzięciem i dla wielu gatunków i obszarów świata po prostu nie mamy takich danych. Według opublikowanej w 2014 roku czerwonej listy pszczół Europy, ponad połowa gatunków zamieszkujących nasz kontynent ma status Data Deficient – to oznacza, że wiemy o nich zbyt mało, żeby powiedzieć, czy i w jakim stopniu są zagrożone.
Trzmiele to grupa pszczół zbadana stosunkowo dobrze – wśród nich status Data Deficient ma tylko niecałe 9% gatunków. 24% gatunków trzmieli jest w różnym stopniu zagrożonych wyginięciem. Z kolei jeśli popatrzymy na zmiany liczebności trzmielich populacji, to 46% gatunków odnotowuje trend spadkowy, 30% jest stabilne, a 13% przyrasta (o pozostałych nie mamy informacji).
Na przykładzie trzmieli widać więc, że nie wszystkie gatunki są tak samo zagrożone. Jest to prawda również w odniesieniu do pozostałych pszczół. W przypadku niektórych obserwujemy wręcz zwiększanie zasięgu i zajmowanie nowych terenów. Nie powinno nas to jednak uspokajać, bo inne gatunki mają mniejsze lub większe problemy, a jeśli czynniki szkodzące pszczołom, o których wspomniałam na początku, będą dalej działać, to zagrożonych może być ich coraz więcej.
Nasze obawy powinna zresztą budzić sytuacja nie tylko pszczół, ale wszystkich owadów – jakiś czas temu głośno było o szeroko zakrojonych badaniach z Niemiec, pokazujących dość drastyczne spadki liczebności stawonogów. W jednym z nich udokumentowano 75-procentowy spadek biomasy owadów latających w przeciągu 27 lat, i to na obszarach chronionych, czyli tych, które – zdawałoby się – powinny stanowić stosunkowo bezpieczne, chronione przed negatywnym wpływem działalności człowieka siedlisko. W drugim badano stawonogi na obszarach otwartych i leśnych, i między 2008 a 2017 rokiem odnotowano 67-procentowy spadek biomasy, 78-procentowy spadek liczby osobników i 34-procentowy spadek liczby gatunków w tym pierwszym siedlisku (spadki w lasach były mniejsze i nie odnotowano zmniejszenia się liczby gatunków).
Obok kryzysu klimatycznego mamy obecnie – również z nim zresztą związany – kryzys bioróżnorodności, który nie ogranicza się do pszczół ani nawet do owadów. Niektórzy określają to mianem „szóstego wielkiego wymierania”. Z drugiej strony, żeby pozostawić trochę nadziei, trzeba wspomnieć, że przynajmniej owady potrafią dość szybko odbudować swoją populację w korzystnych warunkach. Mamy ich wciąż całkiem sporo, pszczół również, więc jest co chronić i o co walczyć.
Komentarze (0)