Polski pomysł na astaksantynę
Czyli rynek może się tylko zwiększyć?
Tak. Dokładnie.
Ale AlgaeLabs nie interesuje, do czego ktoś chce wykorzystać astaksantynę. Po prostu dostarczacie ją klientowi?
Tak. Oczywiście. Nie jesteśmy nawet w stanie przebić się na rynek z pigułką. To są zbyt duże koszty marketingowe.
Co do kosztów samego funkcjonowania. Wspominał Pan, że macie sponsora. Spotykaliście się też Państwo z przedstawicielami Banku Światowego...
Z Bankiem Światowym rozmawialiśmy ogólnie. Oni prowadzili badania na temat współpracy nauki i biznesu w Polsce. To nie miało nic wspólnego z naszym finansowaniem. Mamy złożony grant do NCBR (Narodowe Centrum Badań i Rozwoju), zobaczymy co z tego wyjdzie. To są też całkiem niezłe pieniądze w skali Polski przeznaczone na współpracę nauki i biznesu. Zazwyczaj jest konsorcjum uczelni i przedsiębiorcy. Co do zasady NCBR w 100% finansuje koszty uczelniane, w dużym stopniu koszty badań po stronie przedsiębiorcy i ma się to zakończyć wdrożeniem rynkowym. Będziemy się też ubiegać o pieniądze z Horyzontu 2.20. To granty bardziej naukowe robione bezpośrednio przez Brukselę.
Jeśli nie będzie problemu z finansowaniem to kiedy moglibyście Państwo ruszyć z produkcją przemysłową?
Zakładamy, że w rok, półtora.
Jesteście nastawieni wyłącznie na produkcję astaksantyny czy również na sprzedaż własnego systemu do jej produkcji?
Na razie pomysł biznesowy jest na astaksantynę. Chociaż sam system nie jest tylko dla astaksantyny. W nim można hodować też spirulinę i wszystkie glony. Natomiast na razie jest taki pomysł. Zobaczymy, jak to będzie szło. W razie gdyby co, to możemy sprzedawać też same fotobioreaktory. To też jest niezły biznes.
Macie już Państwo patent na swój pomysł?
Mamy złożony wniosek patentowy w USA. W ciągu 9 miesięcy będziemy mieć patent w USA. Zaczynamy od Stanów, to podstawa. Jak nikt nie zakwestionuje samego patentu w Stanach to nie zakwestionuje go nigdzie na świecie.
Z Państwa materiałów wynika, że wydajność jednego systemu to 7 kg astaksantyny miesięcznie...
Tak.
Rozumiem, że to rozwiązanie skalowalne i można takich systemów ustawić dowolną ilość?
Tak. O to chodzi, że tutaj jest też skalowalność. Nie trzeba się od razu rzucać na wielką instalację.
Jakie jest obecnie zapotrzebowanie na astaksantynę?
Tego nikt nie przelicza na kilogramy. O ile dobrze pamiętam, to obecna wartość rynku astaksantyny wynosi 12 miliardów USD.
Większość, jak się domyślam, to suplementy diety, żywienie rybek...
Tak. Żywienie rybek to jest jeszcze bardziej poważny biznes niż suplementy diety. Z tym, że większość rybek jest żywiona syntetyczną astaksantyną.
Jaka jest różnica pomiędzy syntetyczną a naturalną? Związek jest ten sam, więc musi wyglądać tak samo, prawda?
Tutaj chodzi o stereoizomerię. Związek fizyczny i chemiczny jest ten sam. Jeśli te stereoizomery ze sobą zmieszamy, to są one chemicznie i fizycznie nie do rozdzielenia. Tylko organizmy żywe są w stanie odróżnić steroizomery i jeden zasymilować, a drugiego nie. Na przykład mało kto wie, ale mentol, czyli olejek przenoszący smak mięty oraz olejek przenoszący smak kminku to są swoje steroizomery. Fizycznie i chemiczne to jest ten sam związek.
Astaksantyna ma dwa centra chiralności, czyli ma cztery steroizomery. One zawsze są w takiej samej proporcji. Gdybyśmy np. chcieli sztucznie wytwarzać smak mięty, to wyszła by mieszanina smaku kminku i mięty. Nikt tego nie kupi, bo poszukiwany jest albo smak kminku, albo mięty. W przypadku astaksantyny mamy mieszaninę czterech różnych steroizomerów. A na organizmy kręgowców od ryb wzwyż w praktyce działa jeden stereoizomer.
Komentarze (0)